niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział trzydziesty

Pytania czy chcę spędzić z Harrym resztę mojego życia?
-Harry... - wzięłam głęboki wdech.
No dalej Rid nie bądź jak kluchy z olejem! - Kocham cię, ale musisz dać mi trochę czasu żebym mogła to przemyśleć. Ostatnio zbyt dużo rzeczy się działo. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak... ale to nie znaczy nie? - zapytał z nadzieją wymalowaną w oczach.
- Jasne że nie, muszę po prostu sobie wszystko poukładać w głowie.
Przez cały lot już nic nie mówiliśmy. Jedynie Harry przesiadł się o siedzenie bliżej mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu czując się znowu bezpieczna i nawet nie wiem kiedy zamknęły mi się oczy.

*Perspektywa Harrego*

Siedziałem przyglądając się przepięknej Brunetce, która usnęła na moim ramieniu. Piękniejszej chwili zważając na to co się działo wczoraj nie mogłem sobie wyobrazić. Od jakiejś godziny czułem, że ścierpła mi ręka, ale postanowiłem to ignorować. Dyskomfort spowodowany siedzeniem w jednej pozycji przez ponad dwugodzinny lot nie równał się ani trochę z tym, co czułem patrząc jak mała osóbka oddycha miarowo wtulając się we mnie. Ktoś bardzo mądry kiedyś powiedział żebyśmy spieszyli się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą*. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Lecz kochać kogoś nie jest wcale łatwo, bo kochać, a dawać poczucie bezpieczeństwa i nie ranić to dwie różne rzeczy. A w tej chwili wiedziałem, że kocham Ridley, teraz zostało mi najtrudniejsze - sprawić by czuła się bezpieczna i przestać ją ranić. Zdecydowanie zbyt dużo przeszła jak na tak kruchą osobę, a tym co mnie najbardziej dobija i sprawia, że czuje się jak śmieć jest to, że ja przyczyniłem się do jej cierpienia.
- Zaraz lądujemy proszę zapiąć pasy - z zamyślenia wyrwał mnie głos stewardessy.
Pocałowałem delikatnie czoło Rid i pogłaskałem ją kciukiem po policzku na co otworzyła leniwie zaspane oczy i spojrzała na mnie. Ten mały gest z jej strony wywołał u mnie uśmiech na twarzy, którym sekundę później ją zaraziłem.
-Zaraz lądujemy Skarbie - zakomunikowałem Zielonookiej. - Zapnij pas - dodałem całując ją w policzek na co lekko się zarumieniła i zrobiła to o co prosiłem.

Staliśmy trzymając się za ręce oczekując aż nasze bagaże pojawią się na taśmie.
- Justin już na nas czeka - podniosła wzrok znad swojego iphona i spojrzała na taśmę. - O już są! - wskazała na trzy sporej wielkości pudrowo-różowe walizki. To chyba jakiś żart - pomyślałem.
- Kochanie więcej się nie dało? - uśmiechnąłem się do niej i poszedłem po własność dziewczyny. Ja w porównaniu do niej miałem jedynie mała torbę z bagażem podręcznym i jeszcze jedną mała czarną walizkę, która jeszcze się nie pojawiła. Kiedy uporałem się z jej walizkami dziewczyna stała już za mną z wózkiem na który je wsadziłem. Czekaliśmy jeszcze chwile po czym wziąłem mój bagaż i położyłem go na samej górze sterty na wózku. Chwyciłem za rączkę tego ułatwiającego życie przedmiotu i zaraz poczułem na mojej ręce czyjąś tak dobrze mi znaną, drobną dłoń należącą do rozpromienionej dwudziestolatki.

*Perspektywa Ridley*

- Justin! - rzuciłam się w ramiona śmiejącego się chłopaka.
- Takie powitanie mi się podoba - powiedział rozbawiony jak tylko go puściłam. -Oo kogo my tu mamy - zwrócił się do Hazzy na co ten się uśmiechnął.
- Hej - powiedział po czym nastąpił tak zwany niedźwiadek.
- Daj, pomogę ci i odstawimy ten wózek. - O stary - powiedział podnosząc jedną z moich walizek. - Co ty tam cegły spakowałaś? - zwrócił się do mnie.
- Oj nie narzekajcie jest was dwóch, a biedny Nialler był tylko jeden - wytknęłam w ich kierunku język.
- Kobiety - powiedział Harry na co obaj się zaśmiali, co ja jedynie skwitowałam wywróceniem oczami.
Po ponad godzinnej drodze do domu Justina w końcu znaleźliśmy się przed przeogromnym domem. Myślałam, że dom chłopak wygląda jak sporej wielkości ośrodek dla wczasowiczów, ale w porównaniu z budynkiem przed którym stałam miałam wrażenie, że jest on dwa razy większy. Nie mam pojęcia po co gwiazdom takie domy jak mieszają tam w góra dwie osoby chyba że mają dzieci, ale to i tak zdecydowanie zbyt dużo przestrzeni.
Cały dom był urządzony w odcieniach bieli i czerni. Jak na mój gust idealnie, ale pododawałabym pare kolorowych dodatków. Tak jak myślałam w domu mieszkał jedynie Justin. Moja sypialnia znajdowała się na pierwszym piętrze, gdzie właśnie prowadził nas mój przyjaciel.
- Mam nadzieje, że ci się spodoba. Sugerowałem się tym co mi opowiadałaś o remoncie swojego pokoju u chłopaków - posłał mi oczko i otworzył brązowe, drewniane drzwi.
Krótkie i ciche wow wymsknęło się z moich ust wchodząc do pomieszczenia. Pokój przekraczał wszelkie moje oczekiwania. Był idealny, taki jakim sobie go wymarzyłam. Ogromne kremowe łózko z mnóstwem przeróżnych poduszek stało naprzeciwko wejścia, a po obu jego stronach stoliczki z lampami. Naprzeciwko niego znajdowały się dwie pary drzwi pośrodku których była mała biblioteczka wypełniona po brzegi książkami. Podeszłam do niej i przejechałam palcem po grzbietach książek natrafiając na moją ulubioną - Małą księżniczkę Burnetta. Wiele osób się dziwi, że akurat ona jest moja ulubioną, bo przecież to książka dla dzieci, ale coś w niej jest co skłania mnie do wracania do niej.
Odsunęłam się od regału i otworzyłam drzwi po mojej lewej stronie. Za drewnianą powłoką ukazała mi się przepiękna łazienka w odcieniach szarości z brązowymi meblami. Natomiast za drzwiami po prawej znajdowała się ogromna garderoba już w połowie wypełniona, za co w myślach podziękowałam Justinowi i go mocno przytuliłam. Moją uwagę przykuły drzwi balkonowe koło łóżka. Oderwałam się od chłopaka i poszłam sprawdzić co się za nimi kryje. Kiedy tylko wyszłam na balkon moim oczom ukazał się przepiękny widok na cała okolicę, dzięki Bogu Justin postanowił kupić dom na wzgórzu. Stojąc i przyglądając się widokowi poczułam jak czyjeś silne ramiona oplatają moją talię i wtulającą się głową w moją szyję uprzednio zostawiającą na niej delikatny pocałunek. W tej chwili już wiedziałam, że niczego do szczęścia mi więcej nie potrzeba.

Miłość nie zawsze równa się szczęściu są też jej mroczne strony i każdy bez wyjątku jest skazany na ich poznanie. Lecz przychodzą takie chwile, że zapominamy o cierpieniu jakiego doświadczyliśmy i dzięki tej jednej wyjątkowej osobie jesteśmy w stanie znieść o wiele więcej niż los nam przygotował.

"(...) Chłopiec już nigdy więcej nie płakał i nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym."
~ "Miasto kości"

* Lekko przerobione słowa Jana Twardowskiego.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Witam po dłuuuugiej przerwie :)

Powoli zbliżamy się do epilogu, w sumie to wydaje mi się że jeszcze jeden rozdział i po nim będzie epilog.
Minęło już prawie 1.5 roku odkąd zaczęłam pisać to opowiadanie. Jak to szybko zleciało! :o 

To opowiadanie także zaczęłam publikować na Wattpadzie więc jeżeli na nie natraficie nie zdziwcie się :D Jest ono tam pod tytułem "Do or die".
Miłego końca wakacji!

Postaram się aby do ich końca zakończyć to opowiadanie :)
Pozdrawiam
Love u all!
Ridley <3

wtorek, 12 sierpnia 2014

Ważne

W tym tygodniu pojawi się nowy rozdział. Przepraszam, że musicie tak długo czekać.
Love u all!
Ridley<3

piątek, 1 sierpnia 2014

Halo?

Jest ktoś jeszcze tutaj? Jeżeli tak to proszę skomentujcie, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej to opowiadanie.
Jeżeli ktoś jest to macie zdjęcie Hazzy z koncertu na którym byłam ;). (PIERWSZY RZĄD!)

Love u all!
Ridley<3

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział dwudziesty dziewiąty

- Rid - powiedziałem nieśmiało, na co odwróciła się i spojrzała na mnie.
W jej oczach było widać jedynie ból. Jak zwykle musisz coś spierdolić Styles!
- Czego chcesz? - warknęła.

*Perspektywa Rid*

Czego on tu jeszcze chciał? W ogóle co on do jasnej Anielki tutaj robi? Przecież powinien ratować swoją reputację, a nie zadawać się z kimś takim, jak ja. Prychnęłam pod nosem na samą myśl o tym.
- Odpowiesz mi czy będziesz tak stał i się gapił jak na ducha? - Splotłam ręce pod piersiami i nadęłam usta czekając aż coś łaskawie powie.
-Ja.. ja nie chciałem, naprawdę. Rid uwierz mi nie chciałem cię tak nazwać. Kocham cię i zdenerwowałem się, że cię stracę, byłem tak cholernie zdenerwowany wracając do domu. Jeszcze przed tym pojechałam do tej idiotycznej redakcji żeby coś z tym zrobili, potem ta kolacja i wszystko tak pięknie przyszykowałaś. No i ja jak zwykle musiałem coś spieprzyć, zdenerwowałem się, że znowu cię stracę, a tego bym nie przeżył. Zrozum mnie, proszę wybacz mi.
- Harry, dałam ci szansę żebyśmy zaczęli wszystko od nowa, a parę minut po jej otrzymaniu wyzwałeś mnie od psycholki. Pomyśl jak w tamtej chwili się czułam.
- Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić, ale Rid proszę wybacz mi. Ja naprawdę nie chciałem, nie myślałem nad tym, co mówię.
- Harry boję się, że jeżeli dam ci kolejną szansę znowu jej nie docenisz.
- Docenię zobaczysz, proszę powiedz tylko, że mi wybaczysz. - Spojrzałam w jego oczy w których wzbierały się łzy, siedział teraz obok mnie, szczerze mówiąc nawet nie wiem w którym momencie usiadł. Widząc, że patrzę w jego oczy usiadł na wprost fotela naprzeciw i położył głowę na jego górnej części głośno wypuszczając powietrze.  Nie wiem ile tak siedzieliśmy. On w jednej pozycji, a ja przyglądająca się mu i lustrująca każdy grymas smutku i żalu malujący się na jego twarzy.
- Dobrze - odparłam niepewnie, a on żwawo odwrócił się w moją stronę. - Wybaczam ci, ale musisz wiedzieć, że to ostatnia szansa i więcej nie będzie.
Jego oczy momentalnie stały się większe, a tęczówki z wyblakłej, szarej zieleni stały się znowu radosne i w kolorze nowo wyrośniętej trawy.
- Może to nie jest odpowiedni moment, ale czekam już zbyt długo z tym. - Spojrzałam na niego pytająco, na co przygryzł dolną wargę i wstał z fotela.
- Zaraz startujemy, proszę zająć miejsce - odparła do Bruneta stewardessa, kiedy szukał swojej torby w górnej półce.
- To tylko zajmie chwileczkę - posłał jej najlepszy uśmiech jaki był w stanie zrobić, na co dziewczyna się zarumieniła. Nie powiem zrobiłam się w tamtej chwili trochę zazdrosna, no ale chyba każda dziewczyna by tak miała będąc na moim miejscu. W końcu Loczek znalazł to czego tak długo szukał i zamknął maleńki luk.
To co stało się potem jest nie do opisania. Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała. Nigdy w życiu. Harry delikatnie ukląkł na jedno kolano i wystawił dłoń z małym granatowym pudełeczkiem w moją stronę.
-Ridley Amando Stone uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - Po tych słowach otworzył małe pudełeczko, a moim oczom ukazał się przepiękny srebrny pierścionek z ogromnym szmaragdem.
Czułam jakby czas stanął w miejscu i nie odczuwałam obecności jakiś pięćdziesiąt nieznanych mi osób. Jeszcze raz spojrzałam na kamień i  pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, to była taka, że ma identyczny kolor jak oczy Harrego. Ta piękna zieleń mogła towarzyszyć mi każdego dnia przez resztę życia. Wystarczy jedno proste słowo. - Należał do mojej babci, powiedziała żebym ofiarował go osobie, która jest najważniejsza w moim życiu. Więc - odchrząknął -  uczynisz mnie najszczęśliwszy człowiekiem na Ziemi?
Jedno słowo może tyle zmienić, jednocześnie może albo sprawić, że będziemy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, albo tymi których priorytetem jest skończenie ze sobą. Pytania czy chcę spędzić z Harrym resztę mojego życia?
-Harry..

Każdy wybór niesie za sobą nieprzewidziane konsekwencje.

"Niektóre rzeczy pozostają takie same (...) to nie my decydujemy jak został urządzony świat. Deszcz pada a nie wzlatuje. Słońce wschodzi na wschodzie i zachodzi na zachodzi. Tak już jest."
                                                                                                                                        ~ "Istoty Chaosu"


Witam Was po straaaasznie długiej przerwie!
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest i wytrwale czeka aż ruszę dupsko i coś napiszę. Co do rozdziału jest taki sobie według mnie. Przepraszam Was, że musiałyście tyle czekać :/.
Było parę osób zainteresowanych moim wyjazdem na koncert chłopaków. No więc wylatuję 11 czerwca i wracam dopiero 22, koncert jest 14. Jeżeli macie jakieś pytania zadawajcie je w komentarzach ja na każde postaram się odpowiedzieć ;).
Trzymajcie się!
Love u all!
Ridley <3

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

POD ROZDZIAŁEM KONKURS!

Właśnie wpakowywałam ostatnie ciuchy do walizki, kiedy Dani weszła do mojego pokoju.
- Mogę? - wychyliła nieśmiało głowę pełna loków zza drzwi.
Skinęłam lekko głowa na znak żeby weszła. Nie miałam ochoty nawet z nią rozmawiać, nie mówiąc już o reszcie domowników. W sumie to w tym momencie cieszę się z tego, że wyjeżdżam. Będę od tego z daleka. Oczywiście tęsknota będzie mi doskwierać za tymi kochanymi przygłupami.
- On nie chciał. - Spojrzałam spod byka na przyjaciółkę.
- Gówno prawda. Chciał tego, chciał to powiedzieć. Nienawidzę go, nienawidzę tego chuja - ale jakiego seksownego. Zamknij się podświadomościo! Jeszcze tego mi brakowała żeby ona mi płatała figle i jeszcze bardziej mnie dobijała. - Co następnym razem zrobi? Uderzy mnie? Już mnie zbeształ chociaż nic mu nie zrobiłam! Nienawidzę go tak bardzo go nienawidzę... - ale go kocham. Miałam ochotę zabić ten głos. Wcale nie pomagasz, wiesz? Zapytałam sama siebie w myślach. No tak psycholka znowu się uaktywnia.
- Zrozum go, on cię kocha, powiedział parę słów za dużo, których teraz żałuje. Każdy zasługuje na drugą szansę. Każdy popełnia błędy. - Powiedziała po czym spróbowała mnie przytulić jednak się odsunęłam.
- Drugą szansę? Serio drugą szansę? Nie, nie ma takiej opcji. Ja nie mam zamiaru słuchać jak ktoś mi mówi, że jetem psycholką i, że mam wracać do wariatkowa. Nikt mi nie będzie tego wytykał. Ja sobie na to nie pozwolę. - Szczerze mówiąc nie wiem, kiedy stałam się tak odważna żeby to powiedzieć. - Do tego jeszcze te gazety. Pierdolone brukowce.
- Co? - Dan wybałuszyła oczy tak, że miałam ważenie, że jej zaraz wypadną.
- Sama zobacz - rzuciłam w nią jedną z nich.
- Nowa dziewczyna Harrego Stylesa i jej przeszłość! - Przeczytała nagłówek. - Od paru miesięcy uroczy członek dawnego zespołu One Direction spotyka się z tajemniczą dziewczyną. Informatorzy donoszą nam, że owa dziewczyna jest kimś więcej, niż tylko przyjaciółką dla Harrego. Dowiedzieliśmy się również o jej interesującej przeszłości! Podobno parę miesięcy temu wyszła ze szpitala psychiatrycznego, niestety lekarze nie chcieli udzielić nam informacji na temat jej pobytu. Czy to związek z litości? Rozgłosu? Czy może Harry się zakochał w tajemniczej brunetce? - Jej oczy zrobiły się jeszcze większe kiedy skończyła czytać krótki wstęp. - Co za chuj o tym ich poinformował?!
- Nie wiem, ale całe szczęście, że nie wiedzą jak się nazywam ani nie mają moich zdjęć. Dan ja nie chciałam żeby tak było. Teraz cały świat się dowie, że tam byłam. O ile już tego nie wie - łzy pociekły mi po policzkach.
- Ciii spokojnie Skarbie, wszystko będzie dobrze, nie wiedzą kim jesteś i zrobimy wszystko żeby dowiedzieć się kto im to powiedział. A Harrym się nie przejmuj teraz ani tym, co piszą, zaraz lecisz na podbój Ameryki! - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Opiekuj się nimi - poinstruowałam Zayna wskazując głową na Mię.
- A ty uważaj na siebie - uśmiechnął się do mnie słabo i wrócił do dziewczyny.
- Będzie nam ciebie brakowało - powiedział Liam i uciskał mnie.
- Spokojnie jeszcze się zobaczymy - zaśmiałam się.
- Pamiętaj codziennie rozmawiamy na skypie i nie ma wykręcania się! - Pogroziła mi palcem Dani i zamknęła w drobnych ramionach. - Będę tęsknić i nie przejmuj się tym co zaszło, zacznij nowe życie, ale pamiętaj o nas - powiedziała mi na ucho.
- Też będę tęsknić - siorbnęłam nosem i poczułam łzy zbierające się w oczach.
- Nie płacz, bo ja też zacznę, a nie możemy się rozmazać! - zaśmiała się Brązowooka.
- Oj Rid - nadeszła kolej na Louisa. - Co ja bez ciebie zrobię? Ehh, Madmuazel kto mi teraz będzie robił najlepsze na świecie marchewkowe ciasto? - Ułożył usta w podkówkę.
- Loui masz Eleanor ona się tobą zajmie - uśmiechnęłam się w stronę El.
- Miej oko na tego idiotę - szepnęłam na jej ucho.
- Trzymaj się - odpowiedziała i mnie puściła.
- Gotowa? - Zapytał Nialler.
- Chyba tak - uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz zwróciłam do całej wesołej gromadki. - Będzie mi was tak strasznie brakowało.
- Spokojnie za niedługo cię odwiedzimy, to zobaczymy, czy będziesz tego samego zdania, jak się tyle osób zwali ci na głowę - wyszczerzył się Mulat.
- Kocham was - powiedziałam ze łzami w oczach na co opowiedzieli gromkim: "My ciebie też" i wszyscy się przytuliliśmy.

Zostało mi 20 minut do startu. Powoli udaliśmy się z Blondaskiem do bramek przed którymi musieliśmy się pożegnać.
- Nie przejmuj się nim - uśmiechnął się krzywo.
- Jakby to było takie łatwe...
- Rid będzie mi ciebie brakowało - uścisnął mnie mocno.
- Mi bardziej, dziękuje za wszystko. - Uśmiechnęłam się słabo wyplątując się z uścisku Horana.
- Dzwoń, pisz i nie wiem co jeszcze, ale chce mieć codzienne meldunki! - Zaśmialiśmy się.
Ostatni raz odwróciłam się w stronę stojącego Nialla po czym zniknęłam za jedna ze ścian ogromnego lotniska. W tej chwili już nie mogłam powstrzymać łez i rozkleiłam się całkowicie.

*Harry*
Musze zdążyć. Musze bo sobie tego nigdy nie wybaczę.
Biegłem właśnie w stronę drzwi lotniska, po drodze mijając zszokowanego na mój widok Horana, ale nie miałem teraz czasu na wyjaśnianie mu co się dzieje. Podbiegłem szybko do bramek i położyłem torbę na taśmie. Czemu to wszystko musi tak długo trwać?!
W ostatniej chwili wsiadłem do samolotu szukając wzrokiem Ridley.
Znalazłem ją wzrokiem. Siedziała prawie na samym końcu ze słuchawkami w uszach. Podchodząc coraz bliżej można było dostrzec jej zaczerwienione od płaczu oczy. Idioto po co tu przyszedłeś ona cię nie chce znać! Mówiła moja podświadomość, ale postanowiłem ją ignorować.

- Harry? - zapytała nieśmiało zerkając na mnie.
- Tak Skarbie?
- Ja... ja wyjeżdżam. - Chwila, co? Ona.. wyjeżdża?
- Co? Gdzie? - Zapytałem czując rosnącą we mnie złość.
- Do Ameryki. - Powiedziała skupiając wzrok na swoich butach, które nagle wydały jej się bardzo interesujące.
- Kiedy? - Zacząłem się od niej odsuwać.
- Ju...jutro.
- Nie ma mowy. - Zacisnąłem wargi tak, że powstała z nich cieka linia.
- Nie możesz mi tego zabronić - odezwała się zerkając niepewnie w moja stronę. 
- Nigdzie kurwa nie pojedziesz. Nie pozwalam ci. Słyszysz?
- Ale to moje życie..  i ja decyduje co z nim zrobić. - Powiedziała już odważniej. - Harry... Nie poznaję cię - zignorowałem jej słowa.
- Już raz zdecydowałaś. Teraz maja cię za psycholkę, a mnie za jakiegoś idiotę za to, że się z tobą zadaję - poszedłem do przedpokoju i chwyciłem gazetę po czym rzuciłem nią do drobnej osóbki stojącej w kuchni. - Jak jesteś taka mądra to może pojedź znowu do tego wariatkowa, a nie Ameryki ci się zachciało! - Nie wytrzymałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

Co ja najlepszego wczoraj zrobiłem.
Stałem tuż obok siedzenia dziewczyny która wpatrywała się w okno.
- Rid - powiedziałem nieśmiało, na co odwróciła się i spojrzała na mnie.
W jej oczach było widać jedynie ból. Jak zwykle musisz coś spierdolić Styles!
- Czego chcesz? - warknęła.

Bo miłość to uczucie pochodne od śmierci.
Hej wszystkim ;D
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienia. Rozdział według mnie jest do dupy. No ale jak już napisałam to wypada dodać.

KONKURS!
Postanowiłam zorganizować konkurs na dziewczynę dla Nialla (pomysł zaciągnięty z bloga <klik>).
No więc, osoba która wygra konkurs wybierze dla niej imię, nazwisko, wiek, wygląd (może utożsamiać się z wami) oraz jej zdjęcie do "informacji o bohaterach" (z internetu).
Wiec pytanie co trzeba zrobić? 
No więc, wysyłajcie mi opis i zdjęcie owej dziewczyny (tak jak podałam wyżej) i napiszcie mi za co uwielbiacie tego Blondaska ;).
Chyba dużo nie wymagam, a możecie stać się częścią tego opowiadania i dziewczyną samego Nialla Horana :D.
Opisy wysyłajcie na mojego emaila: harrydirectionerka@gmail.com z dopiskiem w temacie "Konkurs" i jakimś podpisem żebym wiedziała jak mam się do was zwracać. Na zgłoszenia czekam do 28 lutego, do godziny 20.00.
Pamiętajcie im szybciej tym lepiej! :D

Love u all!
Ridley<3

piątek, 7 lutego 2014

Ważne!

Postaram się dzisiaj dodać rozdział i strasznie przepraszam, że musieliście tak długo czekać. 
Pod kolejnym rozdziałem pojawi się konkurs! To tak w geście przeprosin za opóźnienie ;D.
Love u all!
Ridley <3

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

- Dobra Rid to my już spadamy i trzymamy kciuki - po tych słowach Zayn dał mi buziaka w policzek i zniknął razem z Mią za drzwiami.
Zamknęłam drzwi na klucz po czym jeszcze upewniłam się czy aby na pewno są zamknięte próbując je otworzyć. Mam obsesję na tym punkcie, może po tym jak Greg kiedyś wparował do ich mieszkania. Dzisiaj tym bardziej nie chce żeby ktokolwiek nam przeszkadzał.
Oparłam się plecami o drewniane drzwi i obiema rękami złapałam się za czoło, po czym odgarnęłam włosy do tyłu zaplatając je w niechlujnego warkocza. Wypuściłam głośno powietrze z płuc i klasnęłam w dłonie.
- Do roboty Rid! -powiedziałam sama do siebie.
Dzisiaj muszę powiedzieć Hazzie o moim wyjeździe. Postanowiłam wiec zrobić kolacje dla dwojga. Nie wiem, co będzie dla mnie trudniejsze, powiedzenie mu, że wyjeżdżam i zniesienie prawdopodobnie faktu, że wyjdzie z domu dowiedziawszy się o tym, czy  to, że chcę powiedzieć mu, co czuję.
Zdecydowałam się zrobić spaghetti. Wiem, że to banalne, ale mam jedynie dwie godziny na naszykowanie wszystkiego zanim się zjawi. Wspomniałam wam o tym, że on nic nie wie o tej kolacji? Um, jak nie to już wiecie. Harry poszedł zaopiekować się Lux i ma wrócić punkt 18 do domu, a reszta poszła do klubu, oczywiście oprócz Mii i Zayna, którzy udali się na romantyczną kolacją, a następnie mają iść do kina na maraton filmów romantycznych. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak ta dziewczyna zdołała go przekonać na to, a raczej jak on się tak szybko zgodził bez żadnego przekonywanie, rozumiecie? ŻADNEGO. Ona zaproponowała jedynie, a on od razu się zgodził. Szczerze mówiąc nie wiem kto był w większym szoku ja, Mia, chłopaki, czy sam Zayn, który dopiero po chwili zorientował się, na co tak właściwie się zgodził.
Parę minut po 17 wszystko było gotowe, oczywiście oprócz mnie. Na szczęście Dan wpadła wcześniej i nakryła stół razem z Mią. Co ja bym bez nich zrobiła? Pewnie jak to moja kochana babcia mówi: "Zginęłabym jak Andzia w parku".  Próbowałam to kiedyś chłopakom wytłumaczyć, o co w tym chodzi po angielsku, ale oni nic nie zrozumieli, może przez to, że ciągle próbowali powiedzieć to po polsku, co wygadało przekomicznie zwłaszcza, że robili przy tym dziwne miny, a z Rudowłosą nie umiałyśmy pohamować śmiechu słysząc, jak przekręcają słowa i mówią je z brytyjskim akcentem. Dobra dość wspominania, zaśmiałam się i udałam się na górę. Jak już mówiłam dzięki Bogu, że dziewczyny mi pomogły, bo w tym czasie zdążyłam wziąć prysznic, wiec teraz zostało mi jedynie pomalowanie się, uczesanie i przebranie.
Kwadrans przed przyjściem Harrego byłam gotowa. postanowiłam jeszcze na chwilę włączyć się do Jaya żeby mu o wszystkim opowiedzieć, bo potem mogę już nie mieć kiedy, a to już jutro wyjeżdżam. Czekając aż laptop się włączy spojrzałam na spakowane walizki, stojące w rogu pokoju. Nie mam pojęcia na ile wyjeżdżam, ale mam nadzieje, że nie na stałe.
Kiedy tylko komputer się załączył wcisnęłam ikonkę skypa i połączyłam się z Justinem.
- Hej piękna.
- Cześć przystojniaku - zachichotałam.
- Jak zareagował? - zaciekawienie wkradło się na jego twarz.
- Jeszcze mu nie powiedziałam... - lekko się zakłopotałam, a chłopak natychmiastowo zareagował na to, co powiedziałam.
- Jak to jeszcze nie? Rid przecież jutro wylatujesz! On musi wiedzieć. Musi to sobie przetrawić.
- Trawić to on może dzisiaj spaghetti, on musi to zaakceptować - bąknęłam pod nosem.
- Co? O czym ty mówisz?
- No bo zrobiłam dzisiaj kolację dla dwojga i chcę mu właśnie teraz powiedzieć. Też chcę powiedzieć, co do niego czuję. Jay ja się boję, a jak on mnie odrzuci?
- Byłby skończonym dupkiem gdyby to zrobił, uwierz mi.
Przez moje okno zobaczyłam światło wjeżdżającego auta na podjazd.
- Dobra ja muszę kończyć bo Harry właśnie przyjechał.
- Trzymam kciuki! Kocham cię! - Zrobił serduszko ze swoich dłoni, a ja mu wysłałam buziaczka na
pożegnanie, po czym zamknęłam laptopa, odłożyłam go do szuflady i ze szpilkami w dłoni zbiegłam na dół.
No właśnie nawet nie wiecie jak się ubrałam, więc założyłam delikatną, kremową, koronkowa sukienkę z czarną kokardką przewiązaną w pasie, do tego miałam czarne wysokie szpilki. Wpadłam do salonu, założyłam buty i zaczęłam poprawiać i tak już równo stojące kieliszki. Kiedy drzwi się otworzyły stanęłam tuż przy stoliku poprawiając materiał sukienki. Harry niepewnie wszedł do środka i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Wy.. wyglądasz przepięknie - poczułam, że moje policzki zaczęła mnie piec na jego słowa. No brawo Rid teraz wyglądasz jak burak! - Spodziewasz się kogoś? - zapytał zmieszany i lekko zasmucony.
- Tak - uśmiechnęłam się do niego.
- K..kogo? - zapytał niepewnie, jakby od tego pytania zależała jego przyszłość.
- Ciebie - uśmiechnęłam się, na co chłopaka zszokowało, jednak jak już do niego dotarło, co powiedziałam uśmiechnął się ukazując dołeczki i swoje śnieżnobiałe zęby, których mu tak strasznie zazdroszczę. - Idź umyć ręce, a ja w tym czasie przyniosę jedzenie - pokierowałam go, co ma zrobić i w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia.
Kiedy wróciłam do salonu i nałożyłam każdemu z nas porcję na talerz Harrego jeszcze nie było. Wykorzystałam tą okazje i odwróciłam się do okna, przeglądając się w nim i poprawiając włosy.
- Oj już nic nie poprawiaj wygadasz prześlicznie - usłyszałam znajomą chrypkę i odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Harry właśnie schodził ze schodów, ubrany był w czarne rurki, białą koszulę i czarną marynarkę. To już wiem czemu go tak długo nie było.
Usiedliśmy do stołu, a Hazza nalał nam wina. Kolacja mijała w bardzo miłej atmosferze, cały czas się śmialiśmy albo przedrzeźnialiśmy siebie nawzajem. Po skończonym posiłku przyszedł moment na to żebym mu w końcu powiedziała.
- Haryy... - spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął.
- Tak Smerfetko?
- O mój Boże pamiętasz - ucieszyłam się na myśl, że znowu mnie tak nazwał, tak jak kiedyś, kiedy byliśmy razem... Dobra Rid weź się w garść- Musze ci coś powiedzieć... bo ja...ja... - złapał moją dłoń leżącą na stole i zaczął gładzić kciukiem jej wierzch żeby dodać mi otuchy - bo ja cię kocham - odwróciłam wzrok, nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, nie mogłabym znieść odrzucenia, które najprawdopodobniej zaraz nastąpi.
Nagle poczułam, że puszcza moją rękę i wstaje od stołu. Wiedziałam, no kurwa wiedziałam. Po co ja mu to powiedziałam? Po co? Przynajmniej teraz mam kolejny powód na wyjazd stąd. Poczułam dużą dłoń łapiącą za moją, o wiele mniejszą, którą trzymałam na udzie. Spojrzałam na niego, a on wolną ręką odsunął krzesło, na którym siedziałam i przyciągnął mnie lekko do siebie. Spojrzałam w jego zielone oczy i zatopiłam się w nich. Zieleń jego tęczówek rozświetlona była odbijającymi się w nich płomyczkami świec. Loczek złapał mnie za drugą rękę i lekko musnął moje usta, aby po chwili zacząć mnie namiętnie całować. To był najpiękniejszy pocałunek jaki kiedykolwiek przeżyłam. Potrzebowaliśmy siebie. Ja nie mogłam żyć bez niego, a on beze mnie. Potrzebowałam go tak, jak ryba potrzebuje wody. Był moim powietrzem, bez którego powoli umierałam. Harry przeniósł swoje dłonie na moją talię, a ja moje małe palce wtopiłam w jego loki.
- Też. Cię. Kocham - powiedział miedzy pocałunkami.


KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ


Witam w roku 2014! 
Dziwnie się to pisze ;o. Jak możecie się domyślić Harry i Rid są znowu razem, ale jak myślicie, jak on zareaguje na to, że jego ukochana wyjeżdża następnego dnia opuszczając go? :D
W rozdziale zawarte jest dużo przemyśleń Ridley i wplątałam też wątki z poprzednich rozdziałów i dodałam co nieco żebyście się dowiedzieli, co się działo podczas tych paru miesięcy, których nie opisywałam.
Jutro do szkoły, ratujcie dziewczyny!
Zapraszam na aska <klik>
Love u all!
Ridley<3