sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział dwudziesty szósty

PRZYPOMINAM <klik>

KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ


*Dwa miesiące później*


Pewnie jesteście ciekawi, co się ostatnio działo w naszym pokręconym życiu. Może zacznę od najważniejszej informacji. Udało mi się zaciągnąć Niallera od fryzjera! Wreszcie wygląda jak człowiek, u chłopców wiele się nie zmieniło. Ja wciąż szukam pracy, ale z tym, że ukończyłam edukację w wieku 16 lat i byłam w szpitalu psychiatrycznym jest strasznie trudno o jakąkolwiek. W sumie to w żadnej mnie nie chcą. Justin wyjechał do Kanady, ale jestem z nim w kontakcie. Codziennie rozmawiamy na skypie po pare godzin. Jest genialnym przyjacielem. A Harry? Szczerze mówiąc to między nami się układa idealnie. No może nie pod tym względem, pod jakim bym chciała, ale jesteśmy przyjaciółmi i to najlepszymi. 
- Rid!
- Już idę!
Powoli zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam w kierunku schodów muskając palcem ścianę. Oczywiście ja jak, to ja musiałam się o mało co nie przewrócić zeskakując z dwóch ostatnich schodków. Wchodząc do salonu ujrzałam ucieszonego, wręcz podnieconego Zayna i Mię siedzącą na fotelu.
- No chodź szybko - pospieszył mnie Mulat.
- Stało się coś?
- Kopie! - wycedził przygryzając dolną wargę. W normalnych okolicznościach sprawiłoby to pewnie ból zważając na to, że dolna warga przybierała już biały odcień, ale z podniecenia nawet nie zwracał na to uwagi.
- Nie gadaj! - rzuciłam podbiegając do nich i wyciągając rękę w stronę brzucha lecz zawahałam się - Mogę? - spojrzałam się, a to na Mię, a to na Zayna.
- Nie pytaj się o takie głupoty - odpowiedziała z rozbawieniem.
Przyłożyłam dłoń do jej brzucha. Czekałam chwilę i nic się nie stało, no cóż najwidoczniej przyszłam za późno. Jak zwykle! Skarciłam się w myślach i nagle poczułam lekkie wybrzuszenie pod moja dłonią.
- O mój Boże - szepnęłam nie dowierzając. Pierwszy raz poczułam takie coś. Poczułam, że w jednym ciele znajdują się dwie osoby zależne od siebie. Jedna z nich odda życie za tą drugą, choć nawet jej nie widziała. To jest piękne. W tym momencie poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu. Przytknęłam wolną dłoń do ust. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Doznałam czegoś wyjątkowego, zdałam sobie wtedy sprawę, że ta mała istotka jest efektem miłości dwóch osób. Uświadomiłam sobie, że pragnęłam miłości, ale nie takiej jaką mnie przyjaciele obdarzali lecz takiej, której zwieńczeniem będzie dziecko. Zapragnęłam bycia matką.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos skypa. Spojrzałam na dwójkę zakochanych. 
- No biegnij - odezwała się Rudowłosa, a ja jedynie posłałam im uśmiech i pobiegłam do pokoju.
- Hej Rid - przywitał mnie promienny uśmiech Justina, który odwzajemniłam w geście przywitania się.
- Co dzisiaj tak wcześnie? - zazwyczaj rozmawialiśmy od późnego wieczora, często do północy albo nawet i dłużej.
- Bo mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? - zapytałam zdziwiona.
- Uwaga... - zaczął uderzać słomkami o stół budując napięcie. - Załatwiłem ci pracę!
- Nie gadaj!
- Serio, zaczynasz od czwartku - oświadczył uradowany.
-Chwila przecież dzisiaj jest wtorek, mówisz o tym czwartku? Tym, w tym tygodniu?
- Tak - uśmiechnął się.
- Ale chwila, co to za praca i gdzie- zapytałam zaciekawiona.
- Modelki - zaśmiał się.
- Chyba sobie jaja ze mnie robisz.
- Nieeee - przeciągnął. - Połaziłem po agencjach, w sumie to moja menadżerka podzwoniła trochę, i że masz rekomendacje od samego Justina Biebera - zrobił dumną pozę, na co zachichotałam. - Dostałaś pracę od zaraz!
- Wow, po postu wow, nie wiem jak ci dziękować. Poczekaj gdzie jest ta praca?
- No tu się rodzi problem, znaczy nie jest on jakiś kolosalny, ale w Los Angeles.
- Co? Gdzie?! Powtórz bo chyba źle usłyszałam.
- W Los Angeles, ale nie masz się o co martwić, ja już wszystko załatwiłem.
- Wszystko czyli?
- Bilety, mieszkanie i takie tak bzdury.
- No tak, ale ja nie mam jak za to wszystko zapłacić.
- To w prezencie dla ciebie - puścił mi oczko. - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale będziemy mieszkali razem, mam tam dom, a robię sobie przerwę w koncertach, więc mam mnóstwooo wolnego czasu, to cię trochę pomęczę - zaśmiał się.
- O boże, dziękuję nawet nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć, ale jak ja im to powiem? Co mam powiedzieć? Że znowu ich zostawiam? Po jedynie dwóch miesiącach razem? 
- Rid, ale przecież to nie to samo, będziesz ich odwiedzała, a oni ciebie. 
- Jay, zrozum ja teraz jestem potrzebna Mii i do tego w końcu zaczęło się układać między mną, a Harrym.
- Wiem, doskonale o tym wiem, ale druga taka szansa może ci się nie trafić, a ja już rozmawiałem z resztą, ale Harrego zostawiłem dla ciebie - Dodał szczerząc swoje bielusieńkie ząbki.
- Co oni na to?
- Zgodzili się bez namysłu, musisz mieć też coś od życia Rid, tyle przeżyłaś, a nic dobrego w zamian nie otrzymałaś.
- Mam was, to mnie najlepszego, o czym mogłabym tylko pomarzyć spotkało.
- Serio? Cieszysz się, że poznałaś takiego idiotę? - wskazał palcem na siebie i zaczął robić dziwne miny, i coś bełkotać na co wybuchałam śmiechem. - Pogadaj z nim dzisiaj, a ja będę czekał na ciebie, na lotnisku. Bilety Liam położył ci na szafce nocnej, z tego co wiem, a ja teraz już muszę lecieć, bo umówiłem się z Seleną. Trzymaj kciuki! Kocham cię!
- Trzymam i dziękuję jeszcze raz! Też cię kocham!
Oj Rid albo masz takie zajebiste szczęście, albo to wszystko jest snem.

Kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym zdasz sobie sprawę z tego ile innym zawdzięczasz.

Witam!
Jak minęły święta? U mnie w miarę, ale dostałam Midnight Memories <3 i dwa dni temu widziałam swój bilet *-*. 
Jeśli macie pytania, co do koncertu to zadawajcie je na asku <klik> na wszystkie odpowiem, oczywiście również na te o opowiadaniu i o mnie ;).

Szczęśliwego nowego roku! 

Love u all!
Ridley<3

piątek, 27 grudnia 2013

Bardzo ważne

Uwaga!
Jeżeli do 12 stycznia wszyscy którzy czytają bloga nie skomentują tego postu (wystarczy napisać w komentarzu "czytam") zawieszę bloga. W ankiecie 50 osób kliknęło, że czyta, a liczba komentarzy waha sie od 2 do 4.
Nie żartuje, bo po co robić cokolwiek jeżeli nie ma odzewu?

TAK PRZY OKAZJI TO LECE NA KONCERT CHŁOPAKÓW <3

Szczęśliwego Nowego Roku!
Love u all!
Ridley <3



sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział dwudziesty piąty

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORKI

- Wybaczysz mi? - zapytał z niepewnością wymalowana na twarzy.
- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia, nie mogłabym się na niego gniewać, kocham go.
- Więc... możemy znowu być razem?
- Nie - wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie.
Harry nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca, żeby utkwić swój wzrok. Poczułam się okropnie, wiedziałam, że w tej chwili odczuł to samo, co ja. Poczucie winy kotłowało się wewnątrz mnie, ale wiedziałam, że tak będzie lepiej. Musimy się najpierw ponownie przyzwyczaić do naszej obecności.
- Harry - zaczęłam. - Chciałabym, kocham cię, ale po tym, co mi ostatnio powiedziałeś, powinniśmy to sobie przemyśleć.
- Rid, ja przepraszam, ja tak cholernie przepraszam, byłem pijany, nie wiedziałem co mówię.
- Wiedziałeś, dobrze wiedziałeś, chciałeś mi to powiedzieć, ale na trzeźwo nie byłeś w stanie - chłopak przekrzywił głowę na bok. - Harry, spójrz na mnie - chwyciłam jego twarz w swoje drobne dłonie. - Kocham cię i chce z tobą być, ale musimy sobie to poukładać. Rozumiesz?
- Też cię kocham - na te słowa popłynęła mi pojedyncza łza, którą starł od razu kciukiem. - Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się w sposób, który kochałam, jego dołeczki wywołały od razu uśmiech na mojej twarzy.
Zanim opuściliśmy pokój,  przywarłam do jego klatki piersiowej, brakowało mi go. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum.

Wstałam o 8.00 i jak zwykle biegałam po pokoju nie mogąc się wyrobić. Za półtorej godziny umówiłam się z Justinem w McDonadldzie. Naszykowana zbiegłam ze schodów do kuchni. Wyciągnęła kubek termiczny z wizerunkiem Marilyn Monroe <klik> i nalałam do niego wcześniej zaparzonej kawy. W korytarzu spotkałam Lou, który widać było, że tyle co wstał. Jego włosy były zmierzwione, był w samych spodniach dresowych więc zauważyłam jego nowy tatuaż na obu obojczykach.
- Nowy? - przejechałam palcem po napisie na jego ciele.
- Zrobiłam go parę miesięcy temu - uśmiechnął się.
- Och - w tej właśnie chwili zdałam sobie sprawę ile rzeczy mnie ominęło. Ile się zmieniło, jak oni się zmienili. Zayn będzie ojcem, na ciałach Lou i Harrego pojawiło się znacznie więcej tatuaży, Liam jest nadal strasznie opiekuńczy, ale już nie zachowuje się jak nadopiekuńczy nastolatek, a dorosły mężczyzna świadomy swoich wyborów i chcący obronić tych, których kocha, a Niall... No cóż jest nadal moim kochanym blondaskiem, którego nie ma kto pilnować z pójściem do fryzjera, przez co nie jestem pewna czy jeszcze cokolwiek widzi.
-Rid? - głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia.
-Co? Ja już muszę lecieć, bo i tak jestem spóźniona - dałam Brunetowi buziaka w policzek, w tym samym momencie, w którym zaczął ziewać, zachichotałam widząc jak zabawnie przy tym marszczy brwi. - Do zobaczenia później! - rzuciłam zamykając drzwi.

Wchodząc rozejrzałam się po ogromnym pomieszczeniu. Jedynie parę osób siedziało przy stylikach, w kolejce stali spieszący się do pracy ludzie, którzy nie mieli nerw do stania w ogromnie długiej kolejce do Starbucksa, za rogiem. Bez mniejszego problemu zlokalizowałam Justina. Siedział w końcu pomieszczenia, w ciemnych okularach, full capie i kapturze.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego, siadając naprzeciw. - Taki opatulony tym bardziej zwracasz na siebie uwagę - zachichotałam.
- Domyśliłem się, widząc jak tamte dwie dziewczyny cały czas się patrzą i jednocześnie spierają się o coś - wskazał głową na dwie blondynki siedzące nieopodal.
- To podejdź do nich - odparłam po krótkim zastanowieniu się, na co Justin spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Wiesz co potem będzie? Wszystkie się zlecą, a ja chce spokojnie zjeść śniadanie.
- Oj, nie marudź.
Wstałam od stolika i ruszyłam w stronę dziewczyn. Poprawiłam swój sweterek. Po czym przystanęłam przy ich stoliku.
- Mogę się dosiąść? - zapytałam rozbawiona.
- T...tak - odparła jedna z dziewczyn.
- Wiecie spoglądacie co chwilę na mojego kolegę i myślę, że domyślacie się kim jest, więc jak nie zaczniecie piszczeć ani dzwonić do innych żeby tu przyszli, Justin zrobi sobie z wami zdjęcie i da autograf.
- N...n....naprawdę? - odpowiedziała druga z nadzieją w głosie.
- Już ja to załatwię, ale mamy umowę! - puściłam im oczko.
- J..jasne.
- Dziewczyny, ale spokojnie, to normalny człowiek - zaśmiałam się widząc ich przerażenie. - Idziecie? - zapytałam już stojąc.
- Jay, bo jest sprawa. Te dwie dziewczyny bardzo chcą twój autograf i zdjęcie z tobą - uśmiechnęłam się do niego. - Już im to obiecałam - dodałam rozbawiona.
- Och, Rid.... - ściągnął kaptur i okulary. Uśmiechnął się do dziewczyn i gestem ręki pokazał im żeby podeszły.
Jay zrobił sobie z nimi zdjęcia i dał autografy tak ja go o to prosiłam, dodatkowo jeszcze chwile z nimi porozmawiał i przytulił każdą z nich. To było niewiarygodne przeżycie widzieć, jak spełnia się marzenie tej dwójki. Uśmiechy na ich twarzach i łzy w oczach powodowały, że sama chciałam się rozpłakać ze szczęścia.
- Teraz twoja kolej - poruszył brwiami.
- Na co? - spytałam zdezorientowana.
- Na zdjęcie ze mną - zaśmiał się. - Musimy udokumentować to na Twitterze.
- Wolałabym nie...
- Czemu? Nie chcesz rozgłosu wokół siebie?
- Nie o to chodzi, po prostu wychodzę okropnie na zdjęciach - zachichotałam.
- Oj no weź - przesiadł się na moją stronę i wyciągnął swojego iPhona z kieszeni. 
- Okej, ale oddaj mi czapkę.
- Co?
- Oddaj mi swoją czapkę - uśmiechnęłam się do niego,a on nałożył mi swojego full capa na głowę.
- Uśmiech - powiedział i nacisnął spust aparatu.
- Usuń je, wyszłam okropnie.
- Wyszłaś ślicznie i nie usunę, już je opublikowałem - wyszczerzył swoje bielusieńkie ząbki.




Witam!
Z ostatniego rozdziału nie byłam zupełnie zadowolona, a z tego wprost przeciwnie ;3. Zaczęłam wprowadzać trochę więcej przemyśleń, ale i tak nie zrezygnuję z dużej ilości dialogów. 
Pod ostatnim rozdziałem są jedynie 2 komentarze. Prosiłabym o komentowanie, ponieważ patrząc na to, że w dniu dodania było ponad 100 wyświetleń to chyba te dwa komentarze nijak się maja do tej liczby, nie sądzicie?
Love u all!
Ridley<3