poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

- Dobra Rid to my już spadamy i trzymamy kciuki - po tych słowach Zayn dał mi buziaka w policzek i zniknął razem z Mią za drzwiami.
Zamknęłam drzwi na klucz po czym jeszcze upewniłam się czy aby na pewno są zamknięte próbując je otworzyć. Mam obsesję na tym punkcie, może po tym jak Greg kiedyś wparował do ich mieszkania. Dzisiaj tym bardziej nie chce żeby ktokolwiek nam przeszkadzał.
Oparłam się plecami o drewniane drzwi i obiema rękami złapałam się za czoło, po czym odgarnęłam włosy do tyłu zaplatając je w niechlujnego warkocza. Wypuściłam głośno powietrze z płuc i klasnęłam w dłonie.
- Do roboty Rid! -powiedziałam sama do siebie.
Dzisiaj muszę powiedzieć Hazzie o moim wyjeździe. Postanowiłam wiec zrobić kolacje dla dwojga. Nie wiem, co będzie dla mnie trudniejsze, powiedzenie mu, że wyjeżdżam i zniesienie prawdopodobnie faktu, że wyjdzie z domu dowiedziawszy się o tym, czy  to, że chcę powiedzieć mu, co czuję.
Zdecydowałam się zrobić spaghetti. Wiem, że to banalne, ale mam jedynie dwie godziny na naszykowanie wszystkiego zanim się zjawi. Wspomniałam wam o tym, że on nic nie wie o tej kolacji? Um, jak nie to już wiecie. Harry poszedł zaopiekować się Lux i ma wrócić punkt 18 do domu, a reszta poszła do klubu, oczywiście oprócz Mii i Zayna, którzy udali się na romantyczną kolacją, a następnie mają iść do kina na maraton filmów romantycznych. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak ta dziewczyna zdołała go przekonać na to, a raczej jak on się tak szybko zgodził bez żadnego przekonywanie, rozumiecie? ŻADNEGO. Ona zaproponowała jedynie, a on od razu się zgodził. Szczerze mówiąc nie wiem kto był w większym szoku ja, Mia, chłopaki, czy sam Zayn, który dopiero po chwili zorientował się, na co tak właściwie się zgodził.
Parę minut po 17 wszystko było gotowe, oczywiście oprócz mnie. Na szczęście Dan wpadła wcześniej i nakryła stół razem z Mią. Co ja bym bez nich zrobiła? Pewnie jak to moja kochana babcia mówi: "Zginęłabym jak Andzia w parku".  Próbowałam to kiedyś chłopakom wytłumaczyć, o co w tym chodzi po angielsku, ale oni nic nie zrozumieli, może przez to, że ciągle próbowali powiedzieć to po polsku, co wygadało przekomicznie zwłaszcza, że robili przy tym dziwne miny, a z Rudowłosą nie umiałyśmy pohamować śmiechu słysząc, jak przekręcają słowa i mówią je z brytyjskim akcentem. Dobra dość wspominania, zaśmiałam się i udałam się na górę. Jak już mówiłam dzięki Bogu, że dziewczyny mi pomogły, bo w tym czasie zdążyłam wziąć prysznic, wiec teraz zostało mi jedynie pomalowanie się, uczesanie i przebranie.
Kwadrans przed przyjściem Harrego byłam gotowa. postanowiłam jeszcze na chwilę włączyć się do Jaya żeby mu o wszystkim opowiedzieć, bo potem mogę już nie mieć kiedy, a to już jutro wyjeżdżam. Czekając aż laptop się włączy spojrzałam na spakowane walizki, stojące w rogu pokoju. Nie mam pojęcia na ile wyjeżdżam, ale mam nadzieje, że nie na stałe.
Kiedy tylko komputer się załączył wcisnęłam ikonkę skypa i połączyłam się z Justinem.
- Hej piękna.
- Cześć przystojniaku - zachichotałam.
- Jak zareagował? - zaciekawienie wkradło się na jego twarz.
- Jeszcze mu nie powiedziałam... - lekko się zakłopotałam, a chłopak natychmiastowo zareagował na to, co powiedziałam.
- Jak to jeszcze nie? Rid przecież jutro wylatujesz! On musi wiedzieć. Musi to sobie przetrawić.
- Trawić to on może dzisiaj spaghetti, on musi to zaakceptować - bąknęłam pod nosem.
- Co? O czym ty mówisz?
- No bo zrobiłam dzisiaj kolację dla dwojga i chcę mu właśnie teraz powiedzieć. Też chcę powiedzieć, co do niego czuję. Jay ja się boję, a jak on mnie odrzuci?
- Byłby skończonym dupkiem gdyby to zrobił, uwierz mi.
Przez moje okno zobaczyłam światło wjeżdżającego auta na podjazd.
- Dobra ja muszę kończyć bo Harry właśnie przyjechał.
- Trzymam kciuki! Kocham cię! - Zrobił serduszko ze swoich dłoni, a ja mu wysłałam buziaczka na
pożegnanie, po czym zamknęłam laptopa, odłożyłam go do szuflady i ze szpilkami w dłoni zbiegłam na dół.
No właśnie nawet nie wiecie jak się ubrałam, więc założyłam delikatną, kremową, koronkowa sukienkę z czarną kokardką przewiązaną w pasie, do tego miałam czarne wysokie szpilki. Wpadłam do salonu, założyłam buty i zaczęłam poprawiać i tak już równo stojące kieliszki. Kiedy drzwi się otworzyły stanęłam tuż przy stoliku poprawiając materiał sukienki. Harry niepewnie wszedł do środka i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Wy.. wyglądasz przepięknie - poczułam, że moje policzki zaczęła mnie piec na jego słowa. No brawo Rid teraz wyglądasz jak burak! - Spodziewasz się kogoś? - zapytał zmieszany i lekko zasmucony.
- Tak - uśmiechnęłam się do niego.
- K..kogo? - zapytał niepewnie, jakby od tego pytania zależała jego przyszłość.
- Ciebie - uśmiechnęłam się, na co chłopaka zszokowało, jednak jak już do niego dotarło, co powiedziałam uśmiechnął się ukazując dołeczki i swoje śnieżnobiałe zęby, których mu tak strasznie zazdroszczę. - Idź umyć ręce, a ja w tym czasie przyniosę jedzenie - pokierowałam go, co ma zrobić i w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia.
Kiedy wróciłam do salonu i nałożyłam każdemu z nas porcję na talerz Harrego jeszcze nie było. Wykorzystałam tą okazje i odwróciłam się do okna, przeglądając się w nim i poprawiając włosy.
- Oj już nic nie poprawiaj wygadasz prześlicznie - usłyszałam znajomą chrypkę i odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Harry właśnie schodził ze schodów, ubrany był w czarne rurki, białą koszulę i czarną marynarkę. To już wiem czemu go tak długo nie było.
Usiedliśmy do stołu, a Hazza nalał nam wina. Kolacja mijała w bardzo miłej atmosferze, cały czas się śmialiśmy albo przedrzeźnialiśmy siebie nawzajem. Po skończonym posiłku przyszedł moment na to żebym mu w końcu powiedziała.
- Haryy... - spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął.
- Tak Smerfetko?
- O mój Boże pamiętasz - ucieszyłam się na myśl, że znowu mnie tak nazwał, tak jak kiedyś, kiedy byliśmy razem... Dobra Rid weź się w garść- Musze ci coś powiedzieć... bo ja...ja... - złapał moją dłoń leżącą na stole i zaczął gładzić kciukiem jej wierzch żeby dodać mi otuchy - bo ja cię kocham - odwróciłam wzrok, nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, nie mogłabym znieść odrzucenia, które najprawdopodobniej zaraz nastąpi.
Nagle poczułam, że puszcza moją rękę i wstaje od stołu. Wiedziałam, no kurwa wiedziałam. Po co ja mu to powiedziałam? Po co? Przynajmniej teraz mam kolejny powód na wyjazd stąd. Poczułam dużą dłoń łapiącą za moją, o wiele mniejszą, którą trzymałam na udzie. Spojrzałam na niego, a on wolną ręką odsunął krzesło, na którym siedziałam i przyciągnął mnie lekko do siebie. Spojrzałam w jego zielone oczy i zatopiłam się w nich. Zieleń jego tęczówek rozświetlona była odbijającymi się w nich płomyczkami świec. Loczek złapał mnie za drugą rękę i lekko musnął moje usta, aby po chwili zacząć mnie namiętnie całować. To był najpiękniejszy pocałunek jaki kiedykolwiek przeżyłam. Potrzebowaliśmy siebie. Ja nie mogłam żyć bez niego, a on beze mnie. Potrzebowałam go tak, jak ryba potrzebuje wody. Był moim powietrzem, bez którego powoli umierałam. Harry przeniósł swoje dłonie na moją talię, a ja moje małe palce wtopiłam w jego loki.
- Też. Cię. Kocham - powiedział miedzy pocałunkami.


KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ


Witam w roku 2014! 
Dziwnie się to pisze ;o. Jak możecie się domyślić Harry i Rid są znowu razem, ale jak myślicie, jak on zareaguje na to, że jego ukochana wyjeżdża następnego dnia opuszczając go? :D
W rozdziale zawarte jest dużo przemyśleń Ridley i wplątałam też wątki z poprzednich rozdziałów i dodałam co nieco żebyście się dowiedzieli, co się działo podczas tych paru miesięcy, których nie opisywałam.
Jutro do szkoły, ratujcie dziewczyny!
Zapraszam na aska <klik>
Love u all!
Ridley<3