sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział dwudziesty szósty

PRZYPOMINAM <klik>

KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ


*Dwa miesiące później*


Pewnie jesteście ciekawi, co się ostatnio działo w naszym pokręconym życiu. Może zacznę od najważniejszej informacji. Udało mi się zaciągnąć Niallera od fryzjera! Wreszcie wygląda jak człowiek, u chłopców wiele się nie zmieniło. Ja wciąż szukam pracy, ale z tym, że ukończyłam edukację w wieku 16 lat i byłam w szpitalu psychiatrycznym jest strasznie trudno o jakąkolwiek. W sumie to w żadnej mnie nie chcą. Justin wyjechał do Kanady, ale jestem z nim w kontakcie. Codziennie rozmawiamy na skypie po pare godzin. Jest genialnym przyjacielem. A Harry? Szczerze mówiąc to między nami się układa idealnie. No może nie pod tym względem, pod jakim bym chciała, ale jesteśmy przyjaciółmi i to najlepszymi. 
- Rid!
- Już idę!
Powoli zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam w kierunku schodów muskając palcem ścianę. Oczywiście ja jak, to ja musiałam się o mało co nie przewrócić zeskakując z dwóch ostatnich schodków. Wchodząc do salonu ujrzałam ucieszonego, wręcz podnieconego Zayna i Mię siedzącą na fotelu.
- No chodź szybko - pospieszył mnie Mulat.
- Stało się coś?
- Kopie! - wycedził przygryzając dolną wargę. W normalnych okolicznościach sprawiłoby to pewnie ból zważając na to, że dolna warga przybierała już biały odcień, ale z podniecenia nawet nie zwracał na to uwagi.
- Nie gadaj! - rzuciłam podbiegając do nich i wyciągając rękę w stronę brzucha lecz zawahałam się - Mogę? - spojrzałam się, a to na Mię, a to na Zayna.
- Nie pytaj się o takie głupoty - odpowiedziała z rozbawieniem.
Przyłożyłam dłoń do jej brzucha. Czekałam chwilę i nic się nie stało, no cóż najwidoczniej przyszłam za późno. Jak zwykle! Skarciłam się w myślach i nagle poczułam lekkie wybrzuszenie pod moja dłonią.
- O mój Boże - szepnęłam nie dowierzając. Pierwszy raz poczułam takie coś. Poczułam, że w jednym ciele znajdują się dwie osoby zależne od siebie. Jedna z nich odda życie za tą drugą, choć nawet jej nie widziała. To jest piękne. W tym momencie poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu. Przytknęłam wolną dłoń do ust. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Doznałam czegoś wyjątkowego, zdałam sobie wtedy sprawę, że ta mała istotka jest efektem miłości dwóch osób. Uświadomiłam sobie, że pragnęłam miłości, ale nie takiej jaką mnie przyjaciele obdarzali lecz takiej, której zwieńczeniem będzie dziecko. Zapragnęłam bycia matką.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos skypa. Spojrzałam na dwójkę zakochanych. 
- No biegnij - odezwała się Rudowłosa, a ja jedynie posłałam im uśmiech i pobiegłam do pokoju.
- Hej Rid - przywitał mnie promienny uśmiech Justina, który odwzajemniłam w geście przywitania się.
- Co dzisiaj tak wcześnie? - zazwyczaj rozmawialiśmy od późnego wieczora, często do północy albo nawet i dłużej.
- Bo mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? - zapytałam zdziwiona.
- Uwaga... - zaczął uderzać słomkami o stół budując napięcie. - Załatwiłem ci pracę!
- Nie gadaj!
- Serio, zaczynasz od czwartku - oświadczył uradowany.
-Chwila przecież dzisiaj jest wtorek, mówisz o tym czwartku? Tym, w tym tygodniu?
- Tak - uśmiechnął się.
- Ale chwila, co to za praca i gdzie- zapytałam zaciekawiona.
- Modelki - zaśmiał się.
- Chyba sobie jaja ze mnie robisz.
- Nieeee - przeciągnął. - Połaziłem po agencjach, w sumie to moja menadżerka podzwoniła trochę, i że masz rekomendacje od samego Justina Biebera - zrobił dumną pozę, na co zachichotałam. - Dostałaś pracę od zaraz!
- Wow, po postu wow, nie wiem jak ci dziękować. Poczekaj gdzie jest ta praca?
- No tu się rodzi problem, znaczy nie jest on jakiś kolosalny, ale w Los Angeles.
- Co? Gdzie?! Powtórz bo chyba źle usłyszałam.
- W Los Angeles, ale nie masz się o co martwić, ja już wszystko załatwiłem.
- Wszystko czyli?
- Bilety, mieszkanie i takie tak bzdury.
- No tak, ale ja nie mam jak za to wszystko zapłacić.
- To w prezencie dla ciebie - puścił mi oczko. - Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale będziemy mieszkali razem, mam tam dom, a robię sobie przerwę w koncertach, więc mam mnóstwooo wolnego czasu, to cię trochę pomęczę - zaśmiał się.
- O boże, dziękuję nawet nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć, ale jak ja im to powiem? Co mam powiedzieć? Że znowu ich zostawiam? Po jedynie dwóch miesiącach razem? 
- Rid, ale przecież to nie to samo, będziesz ich odwiedzała, a oni ciebie. 
- Jay, zrozum ja teraz jestem potrzebna Mii i do tego w końcu zaczęło się układać między mną, a Harrym.
- Wiem, doskonale o tym wiem, ale druga taka szansa może ci się nie trafić, a ja już rozmawiałem z resztą, ale Harrego zostawiłem dla ciebie - Dodał szczerząc swoje bielusieńkie ząbki.
- Co oni na to?
- Zgodzili się bez namysłu, musisz mieć też coś od życia Rid, tyle przeżyłaś, a nic dobrego w zamian nie otrzymałaś.
- Mam was, to mnie najlepszego, o czym mogłabym tylko pomarzyć spotkało.
- Serio? Cieszysz się, że poznałaś takiego idiotę? - wskazał palcem na siebie i zaczął robić dziwne miny, i coś bełkotać na co wybuchałam śmiechem. - Pogadaj z nim dzisiaj, a ja będę czekał na ciebie, na lotnisku. Bilety Liam położył ci na szafce nocnej, z tego co wiem, a ja teraz już muszę lecieć, bo umówiłem się z Seleną. Trzymaj kciuki! Kocham cię!
- Trzymam i dziękuję jeszcze raz! Też cię kocham!
Oj Rid albo masz takie zajebiste szczęście, albo to wszystko jest snem.

Kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym zdasz sobie sprawę z tego ile innym zawdzięczasz.

Witam!
Jak minęły święta? U mnie w miarę, ale dostałam Midnight Memories <3 i dwa dni temu widziałam swój bilet *-*. 
Jeśli macie pytania, co do koncertu to zadawajcie je na asku <klik> na wszystkie odpowiem, oczywiście również na te o opowiadaniu i o mnie ;).

Szczęśliwego nowego roku! 

Love u all!
Ridley<3

piątek, 27 grudnia 2013

Bardzo ważne

Uwaga!
Jeżeli do 12 stycznia wszyscy którzy czytają bloga nie skomentują tego postu (wystarczy napisać w komentarzu "czytam") zawieszę bloga. W ankiecie 50 osób kliknęło, że czyta, a liczba komentarzy waha sie od 2 do 4.
Nie żartuje, bo po co robić cokolwiek jeżeli nie ma odzewu?

TAK PRZY OKAZJI TO LECE NA KONCERT CHŁOPAKÓW <3

Szczęśliwego Nowego Roku!
Love u all!
Ridley <3



sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział dwudziesty piąty

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORKI

- Wybaczysz mi? - zapytał z niepewnością wymalowana na twarzy.
- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia, nie mogłabym się na niego gniewać, kocham go.
- Więc... możemy znowu być razem?
- Nie - wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie.
Harry nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca, żeby utkwić swój wzrok. Poczułam się okropnie, wiedziałam, że w tej chwili odczuł to samo, co ja. Poczucie winy kotłowało się wewnątrz mnie, ale wiedziałam, że tak będzie lepiej. Musimy się najpierw ponownie przyzwyczaić do naszej obecności.
- Harry - zaczęłam. - Chciałabym, kocham cię, ale po tym, co mi ostatnio powiedziałeś, powinniśmy to sobie przemyśleć.
- Rid, ja przepraszam, ja tak cholernie przepraszam, byłem pijany, nie wiedziałem co mówię.
- Wiedziałeś, dobrze wiedziałeś, chciałeś mi to powiedzieć, ale na trzeźwo nie byłeś w stanie - chłopak przekrzywił głowę na bok. - Harry, spójrz na mnie - chwyciłam jego twarz w swoje drobne dłonie. - Kocham cię i chce z tobą być, ale musimy sobie to poukładać. Rozumiesz?
- Też cię kocham - na te słowa popłynęła mi pojedyncza łza, którą starł od razu kciukiem. - Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się w sposób, który kochałam, jego dołeczki wywołały od razu uśmiech na mojej twarzy.
Zanim opuściliśmy pokój,  przywarłam do jego klatki piersiowej, brakowało mi go. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum.

Wstałam o 8.00 i jak zwykle biegałam po pokoju nie mogąc się wyrobić. Za półtorej godziny umówiłam się z Justinem w McDonadldzie. Naszykowana zbiegłam ze schodów do kuchni. Wyciągnęła kubek termiczny z wizerunkiem Marilyn Monroe <klik> i nalałam do niego wcześniej zaparzonej kawy. W korytarzu spotkałam Lou, który widać było, że tyle co wstał. Jego włosy były zmierzwione, był w samych spodniach dresowych więc zauważyłam jego nowy tatuaż na obu obojczykach.
- Nowy? - przejechałam palcem po napisie na jego ciele.
- Zrobiłam go parę miesięcy temu - uśmiechnął się.
- Och - w tej właśnie chwili zdałam sobie sprawę ile rzeczy mnie ominęło. Ile się zmieniło, jak oni się zmienili. Zayn będzie ojcem, na ciałach Lou i Harrego pojawiło się znacznie więcej tatuaży, Liam jest nadal strasznie opiekuńczy, ale już nie zachowuje się jak nadopiekuńczy nastolatek, a dorosły mężczyzna świadomy swoich wyborów i chcący obronić tych, których kocha, a Niall... No cóż jest nadal moim kochanym blondaskiem, którego nie ma kto pilnować z pójściem do fryzjera, przez co nie jestem pewna czy jeszcze cokolwiek widzi.
-Rid? - głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia.
-Co? Ja już muszę lecieć, bo i tak jestem spóźniona - dałam Brunetowi buziaka w policzek, w tym samym momencie, w którym zaczął ziewać, zachichotałam widząc jak zabawnie przy tym marszczy brwi. - Do zobaczenia później! - rzuciłam zamykając drzwi.

Wchodząc rozejrzałam się po ogromnym pomieszczeniu. Jedynie parę osób siedziało przy stylikach, w kolejce stali spieszący się do pracy ludzie, którzy nie mieli nerw do stania w ogromnie długiej kolejce do Starbucksa, za rogiem. Bez mniejszego problemu zlokalizowałam Justina. Siedział w końcu pomieszczenia, w ciemnych okularach, full capie i kapturze.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego, siadając naprzeciw. - Taki opatulony tym bardziej zwracasz na siebie uwagę - zachichotałam.
- Domyśliłem się, widząc jak tamte dwie dziewczyny cały czas się patrzą i jednocześnie spierają się o coś - wskazał głową na dwie blondynki siedzące nieopodal.
- To podejdź do nich - odparłam po krótkim zastanowieniu się, na co Justin spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Wiesz co potem będzie? Wszystkie się zlecą, a ja chce spokojnie zjeść śniadanie.
- Oj, nie marudź.
Wstałam od stolika i ruszyłam w stronę dziewczyn. Poprawiłam swój sweterek. Po czym przystanęłam przy ich stoliku.
- Mogę się dosiąść? - zapytałam rozbawiona.
- T...tak - odparła jedna z dziewczyn.
- Wiecie spoglądacie co chwilę na mojego kolegę i myślę, że domyślacie się kim jest, więc jak nie zaczniecie piszczeć ani dzwonić do innych żeby tu przyszli, Justin zrobi sobie z wami zdjęcie i da autograf.
- N...n....naprawdę? - odpowiedziała druga z nadzieją w głosie.
- Już ja to załatwię, ale mamy umowę! - puściłam im oczko.
- J..jasne.
- Dziewczyny, ale spokojnie, to normalny człowiek - zaśmiałam się widząc ich przerażenie. - Idziecie? - zapytałam już stojąc.
- Jay, bo jest sprawa. Te dwie dziewczyny bardzo chcą twój autograf i zdjęcie z tobą - uśmiechnęłam się do niego. - Już im to obiecałam - dodałam rozbawiona.
- Och, Rid.... - ściągnął kaptur i okulary. Uśmiechnął się do dziewczyn i gestem ręki pokazał im żeby podeszły.
Jay zrobił sobie z nimi zdjęcia i dał autografy tak ja go o to prosiłam, dodatkowo jeszcze chwile z nimi porozmawiał i przytulił każdą z nich. To było niewiarygodne przeżycie widzieć, jak spełnia się marzenie tej dwójki. Uśmiechy na ich twarzach i łzy w oczach powodowały, że sama chciałam się rozpłakać ze szczęścia.
- Teraz twoja kolej - poruszył brwiami.
- Na co? - spytałam zdezorientowana.
- Na zdjęcie ze mną - zaśmiał się. - Musimy udokumentować to na Twitterze.
- Wolałabym nie...
- Czemu? Nie chcesz rozgłosu wokół siebie?
- Nie o to chodzi, po prostu wychodzę okropnie na zdjęciach - zachichotałam.
- Oj no weź - przesiadł się na moją stronę i wyciągnął swojego iPhona z kieszeni. 
- Okej, ale oddaj mi czapkę.
- Co?
- Oddaj mi swoją czapkę - uśmiechnęłam się do niego,a on nałożył mi swojego full capa na głowę.
- Uśmiech - powiedział i nacisnął spust aparatu.
- Usuń je, wyszłam okropnie.
- Wyszłaś ślicznie i nie usunę, już je opublikowałem - wyszczerzył swoje bielusieńkie ząbki.




Witam!
Z ostatniego rozdziału nie byłam zupełnie zadowolona, a z tego wprost przeciwnie ;3. Zaczęłam wprowadzać trochę więcej przemyśleń, ale i tak nie zrezygnuję z dużej ilości dialogów. 
Pod ostatnim rozdziałem są jedynie 2 komentarze. Prosiłabym o komentowanie, ponieważ patrząc na to, że w dniu dodania było ponad 100 wyświetleń to chyba te dwa komentarze nijak się maja do tej liczby, nie sądzicie?
Love u all!
Ridley<3

niedziela, 24 listopada 2013

Rodział dwudzisty czwarty

- Ja... Nie mam pojęcia co powiedzieć i jak wam wszystkim podziękować. Jesteście dla mnie jedyną rodziną, jaka mi została. Nie wiem, czy zdołam wam się kiedykolwiek odwdzięczyć, ale dziękuję za wszystko.
- Kochanie to tylko drobiazg - Dan podeszła do mnie i mocno przytuliła.
Nadszedł czas na składanie życzeń. Standardowe formułki... Nie, to zdecydowanie nie było nic tym stylu, chyba, że w tradycyjnych życzeniach, życzy się komuś, np. zapasu marchewek.
W końcu nadszedł czas na ostatnią osobę.
-Możemy porozmawiać? - szepnął mi do ucha, na co tylko pokiwałam twierdząco głową i udałam się za Zielonookim na górę.
Wszedł do swojego pokoju, a ja niepewnie też się tam udałam. Przez głowę przemykało mi tysiące różnych myśli. Jedna wydała mi się jedynie sensowna, "chce żebym się wyprowadziła" pomyślałam. Poczułam jak żołądek mi się powoli ,coraz bardziej kurczył. Strach? Nie to nie był on, powiedziałabym, że raczej smutek. Smutek spowodowany odrzuceniem. Kolejnym odrzuceniem, jakie zaznam z jego strony. Zaczęłam coraz bardziej się skupiać na otaczającym mnie pomieszczeniu, żeby nie myśleć o tym, co zaraz usłyszę. Pokój spowijała ciemność, jedynie światło księżyca wpadało przez oszkloną ścianę. Jest tak, jak zapamiętałam, nic się nie zmieniło, wszystkie rzeczy były tak samo ułożone. Zdawało się mieć wrażenie, że nie zostały tknięte przez ten czas, kiedy byłam tu po raz ostatni. Harry podszedł do okien i stojąc do mnie tyłem nerwowo poprawił włosy. Wypuścił powietrze i szybkim krokiem zaczął iść w moją stronę.Przystanął parę centymetrów ode mnie. Czułam jego nierówny oddech spowijający moją twarz. Nagle położył swoje dłonie
na moich policzkach i przysunął się muskając moje usta. Po chwili wpił się w nie, pocałunek był niesamowity. Tak mi brakowało jego bliskości. Brakowało mi jego malinowych ust, zapachu, zielonych oczu. Nie mogłam, nie po tym co mi powiedział, odsunęłam się delikatnie od niego.
- Nie mogę, nie powinniśmy, niepotrzebnie tu wróciłam - spojrzałam jeszcze raz w jego zielone tęczówki i od razu tego pożałowałam. Odwróciłam głowę w bok, nie chciałam żeby widział łzy w moich oczach.
- Rid - złapał mnie za podbródek tak żebym spojrzała na niego. - Przepraszam, przepraszam za to co powiedziałem. Byłem pijany, wróciłaś, nie wiedziałem co myśleć, ale żałuje tego, co powiedziałem. Sam na siebie byłem wściekły, bo przez cały ten czas wmawiałem sobie, że już nic do ciebie nie czuję. Myliłem się, kiedy weszłaś, kiedy spojrzałem na ciebie, to jak się zmieniłaś, jak wyrosłaś, dojrzałaś. Poczułem, że wszystko, co sobie wmawiałem było jednym wielkim kłamstwem. Jak przyszłaś do tego lasu, wściekłem się i obarczyłem cię winą za to wszystko, a nie miałem do tego prawa - patrzyłam na Harrego widząc jaki wysiłek go kosztuje powiedzenie tego wszystkiego. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a on automatycznie starł ją kciukiem. Drugą ręką przeczesał włosy i niecierpliwie czekał na to co powiem, ale ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć. To wszystko mnie zaczyna przerastać, jednego dnia mówi mi, że mam się nie łudzić, że coś będzie miedzy nami, a drugiego mnie za to przeprasza i całuje. Wyraz twarzy Loczka ze
zniecierpliwionego zmieniał się z chwili, na chwilę w coraz to smutniejszy, a jego oczy się zeszkliły. -
Przepraszam - powiedział puszczając mój podbródek i mnie wyminął.
- Harry - zwróciłam się do chłopaka, na co przystanął w progu. - Podejdź - bez słowa wykonał to, co powiedziałam.
Ja zaś podeszłam do stolika nocnego i otworzyłam jego laptopa, weszłam na youtube i od razu znalazłam to czego szukałam.
- To piosenka której non stop słuchałam w szpitalu, wydaje mi się, że jest odpowiedzą na to, co przed chwilą powiedziałeś, ale potrzebuję twojej pomocy. Zaśpiewasz ze mną? - chłopak spojrzał w ekran laptopa, lustrując tytuł owej piosenki i pokiwał twierdząco głową na, co wcisnęłam przycisk "play".
<klik>
Odłożyłam komputer na łóżko i zaczęłam iść w kierunku szyb wraz z Zielonookim, który właśnie zaczął śpiewać. Pod koniec jego tekstu powiedziałam mu na ucho "najważniejsze jest na końcu" i  sama po raz pierwszy przy nim zaczęłam śpiewać.

Don't stop believin'
Hold on to the feelin'
Streetlights, people
Don't stop believin'
Hold on
Streetlights, people
Don't stop believin'
Hold on to the feelin'
Streetlights, people*

_
*Nie przestawaj wierzyć
Trzymaj się uczuć
Światła uliczne, ludzie
Nie przestawaj wierzyć
Trzymaj się
Światła uliczne, ludzie

Siemka ludziska!
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje i jest taki krótki, ale nie mam zupełnie weny, a nie chciałam żebyście musiały jeszcze czekać.
Pozdrawiam!
Love u all!
Ridley<3
 

czwartek, 14 listopada 2013

Ahoj!

Cześć wszystkim!
Od razu chciałabym przeprosić, że jeszcze nie ma rozdziału. Wena mnie zupełnie opuściła. Pisze go od paru dni i nie moge skończyć. Dziękuje, że mimo tego iż musicie tak długo czekać liczba odwiedzin z dnia na dzień jest stała i nie maleje, a to dodaje mi motywacji. Dziękuję :).
Zapraszam na blog, gdzie jestem jedną z poetek, podpisuje się Gena. Są tam jedynie dwa moje wiersze, a wynika to z braku czasu na wstawienie kolejnych, "Kołatanie" i "Biały nurt". Zachęcam do przeczytania wszystkich, bo wierzcie mi lub nie, ale moi koledzy mają talent! <link do bloga> Zainteresowanych współpracą chętnie przyjmiemy do naszego grona, należy się w tej sprawie skontaktować z angelika1000@op.pl lub gg. 1661677. To nasza strona ja facebooku <klik>.
ASK
Love u all!
Ridley<3

wtorek, 29 października 2013

Ważne moi drodzy!

Cześć wszystkim!
Przepraszam, że jeszcze nie pojawił się kolejny rozdział, ale szkoła + olimpiada + najgorszy tydzień w życiu = masakra + brak czasu.
Ja genialna dostałam dwie jedynki jednego dnia... moja matura lubi to.......... >.<.
Dobra, ale wracając do głównej INFORMACJI dla Was, czyli mówię tu oczywiście o kolejnym rozdziale. Pojawi się w piątek albo sobotę. Postaram się żeby był długi i coś się zadziało jeszcze nie mam żadnego pomysłu na niego, ale miejmy nadzieje, że się znajdzie :D.
Zapraszam do zadawania pytań ASK.
Powodzenia w szkole!
Pozdrawiam!
Ridley<3

sobota, 12 października 2013

Rozdział dwudziesty trzeci

PROSZĘ ŻEBY KAŻDY, KTO PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ ZOSTAWIŁ CHOCIAŻ JEDNO SŁOWO W KOMENTARZU OPISUJĄCE GO. DZIĘKUJĘ. MIŁEGO CZYTANIA ;).

- Justin....
Niebieskooki spojrzał na mnie badawczo. Nie trwało to długo aż fotografowany chłopak nas zauważył. Kiedy tylko podszedł, przywitał się tzw. braterskim uściskiem z Niallem, który zwrócił się do mnie.
- No więc Rid - Justin, Justin - Rid... - powiedział blondasek.
- My się już znamy - wtrąciłam.
- Tak? - przyjrzał mi się uważnie Jay, no tak, gratuluje Rid teraz musisz wszystko wyjaśniać...
- Przyjaźniłeś się kiedyś z moją siostrą, ale to było bardzo dawno - teraz obaj patrzyli na mnie zaskoczeni - to było jeszcze zanim stałeś się sławny - dodałam na koniec.
- Stary nie mówiłeś mi, że ją znasz - zwrócił się do Justina Irlandczyk.
- Bo jej nie..... znaczy znam, ale nie pamiętam.
- To po co mi trułeś dupe żebym cię z nią poz..... - nagle nastała krępująca cisza, a Jay zaczął się patrzeć wzrokiem ciskającym pioruny na zmieszanego Nialla.
- Jak się ona nazywa? - spytał w końcu Jay przerywając ciszę.
- Moja siostra? - przytaknął głową - Nik, znaczy Nicole - widać było, że nadal nie kojarzył o kim mówię - przyjechała kiedyś do ciebie, do Kanady, do szkoły na wymianę uczniowska i tak się poznaliście. Potem ty pare razy do nas przyjechałeś i jak twoja kariera zaczęła się rozwijać urwał wam się kontakt, pamiętasz?
Chłopak zaczął się chwile zastanawiać.
-O mój Boże! - nagle wypalił. - Jak ja mogłem być taki głupi i tego nie skojarzyć, przyjechała z tobą? Chętnie bym się z nią zobaczył... - przerwał wyczuwając moje zmieszanie.
- To raczej nie będzie możliwe....
- Czemu? To może podasz mi jej numer? Wypadałoby po tak długiej przerwie chociaż powiedzieć sobie cześć, zapytać co tam u niej i przeprosić, bo jednak to było chujowe z mojej strony, że tak się przestałem nagle odzywać.
- Mówiłam, że to nie będzie możliwe...
- Dlaczego?
- Bo ona... Bo ona nie żyje.....
- Jak to?! - zareagował natychmiastowo. - Kidy? - usiadł na pobliskim krzesełku, pochylił się i wtopił donie we włosy.
- Zginęła w wypadku samochodowym trzy lata temu....
- Wszystko w porządku? - poczułam rękę Nialla na swoim ramieniu.
- Tak - postarałam się o jak najbardziej autentyczny uśmiech, chociaż  uczucia i emocje wewnątrz mnie toczyły bój z moją samokontrolą.
- Justin! - usłyszeliśmy głos blondynki z aparatem. - Musimy dokończyć - wyjaśniła.
Chłopak jeszcze chwile siedział nie zmieniając swojej pozycji i nie odzywając się, lecz po jakieś  chwili odkrzyknął, że już idzie.
- Poczekacie? - zapytał. - Skończę i gdzieś pójdziemy, okej?
Nie wiem ile siedzieliśmy czekając na wytatuowanego chłopaka, ale byłam Niallowi wdzięczna za jedną rzecz - nic nie wspomniał. Nie zapytał jak to zniosłam ani czy już wszystko w porządku, ani nie zaczął się wypytywać.
- Dziękuję.
- Za co? - spojrzał na mnie zdezorientowany chłopak.
- Za to, że nie drążysz tematu.
- Postanowiłem, że jak będziesz chciała to sama zaczniesz o tym mówić - uśmiechnęłam sie w geście zrozumienia.
" Drogi pamiętniku.
Po tylu latach dzisiaj znów go zobaczyłam. Zmienił się z wyglądu, ale czuję, że to ten sam Jay jakiego kiedyś znałam. Jak zwykle poszliśmy do Nando's, bo przecież Niall nie chciał się zgodzić na cokolwiek innego hah. Było trochę niezręcznie. Miałam wrażenie, że on cały czas o tym myśli. Ja na szczęście już się oswoiłam z tym.
Tęsknię za Lily, jednak całe trzy lata spędzone z nią dzień w dzień sprawiły, że tak się do niej przyzwyczaiłam że zaczęłam ją traktować jak młodszą siostrę, co też w pewnym stopniu zapełniło lukę w moim sercu po śmierci Nik. Zaraz będę musiała zejść na kolacje bo Lou uparł się, że coś zrobi.... już się boję! Ciekawe czy Harry został w domu.... Ught miałam o nim nie myśleć! Dobra, chyba muszę zejść do kuchni, bo strasznie tam głośno O.o.
Rid xx"
- Chło.... - to co zobaczyłam, szczerze nie spodziewałam się tego i zapomniałam... Tak to dziwne, że ktoś może zapomnieć o własnych urodzinach, ale jak się tyle w jego życiu dzieje, to takie szczegóły umykają.
Na karniszu wisiał transparent, na którym widniał mój ukochany cytat : "Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry", a pod nim: "Wszystkiego najlepszego Rid!" Spojrzałam na przygotowane jedzenie, prezenty stojące w kacie pokoju na drewnianym stoliczku i na wszystkich zebranych. Na chłopaków, ich dziewczyny  i Justina. Łzy napłynęły mi do oczu i nawet nie starałam się ich powstrzymać
przed wypłynięciem na moje policzka. Uśmiechnęłam się do niech, na co wszyscy zaczęli śpiewać sto lat, tańczyć i się wygłupiać. Patrzyłam na ich zadowolone twarze, nawet na Harrego i dotarło do mnie, że oni są najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
Najważniejszymi osobami są te, które zawsze i mimo wszystko są przy tobie.



WAŻNE!

Witam!
Na samym początku chciałabym poprosić Was o komentowanie, 41 osób kliknęło, że czyta mojej opowiadanie, a pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze, więc albo moja matematyka jest tak kiepska, albo nie komentuje aż 37 osób. To chyba coś nie tak, nie uważacie?
Myślę, że jeszcze co najmniej 20 rozdziałów przed zakończeniem tego opowiadania się pojawi. Mam pare pomysłów na jego koniec, ale jeszcze nie zdecydowałam (piszcie swoje pomysły na mojego maila, nie bać się mnie! Nie gryzę! ;3 harrydirectionerka@gmail.com lub na aska (nie opublikuję ich na ask.fm, ale możliwe, że którejś z Was pomysł zakończy to opowiadanie, wiec do dzieła!) link do aska podany jest w "<klik>" w następnym zdaniu).
Przypominam o możliwości zadawania pytać o mnie i o opowiadanie, także o zadawanie pytań poszczególnym bohaterom <klik>.
Love u all!
Ridley<3

sobota, 21 września 2013

Rozdział dwudziesty drugi

- Ridley? Co ty tutaj robisz? - usłyszałam głos dochodzący z na wprost mnie i zobaczyłam, że ktoś siedzi na naszym drzewie.
Wzdrygnęłam się na samą myśl tego, że spotkałam kogoś, nocą w lesie do tego, kogoś kto mnie znał.
Powoli postać zaczęła się do mnie przybliżać, a ja stałam jak wryta, nie wiedząc co mam zrobić, zostać? Czy może uciekać? Po chwili moje wątpliwości zostały rozwiane, zobaczyłam przemokniętego Harrego z butelką wódki w dłoni.
- Czemu? - zapytałam podchodząc do niego.
- Co czemu? - zmarszczył brwi.
- Czemu pijesz? - wskazałam głową butelkę. - Czemu nie poszedłeś do jakiegoś baru żeby się napić, tylko do lasku i do tego podczas ulewy? 
- Mógłbym się ciebie o to samo zapytać - prychnął pod nosem.- Więc po co?
- Co po co?
- Po co tu przyszłaś? - upił kolejny łyk z butelki.
Wstrzymałam się chwilę z odpowiedzią.
- Wspomnienia - wzięłam głęboki wdech, po czym z impetem wypuściłam powietrze z płuc. - A ty?
- Też.
Siedzieliśmy w milczeniu paręnaście minut, po czym się odezwał.
- Widzisz, ludzie lubią wracać pamięcią do dobrych momentów ich życia, a jeśli jeszcze mają szansę, żeby być w miejscu gdzie te momenty się rozpoczęły, to są szczęściarzami.
- Harry ja....
- Nic nie mów. To już przeszłośc. Wszytko jest przeszłością. Każdy teraz ma inne plany, każdy się zmienił.
- Chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam. Wybaczysz mi?
- Co mam ci wybaczyć? - zaśmiał się pod nosem. - To, że mnie zostawiłaś? Rozumiem było ci ciężko, ale ja chciałem pomóc, chciałem się na coś przydać. Więc teraz mi nie mów nic w stylu, że się pomyliłaś, wy - dziewczyny lubicie tak robić. Zranić kogoś i mieć potem to wszystko w dupie. Nie zważając na to jak druga osoba może cierpieć. Jak może się czuć, kiedy osoba, z którą chciał spędzić resztę swojego życia, go rani i zostawia. Jak potem mu się wszystko sypie - płakał, wypowiadając ostatnie słowa łzy płynęły mu po policzkach razem z kroplami deszczu.
Poczułam się okropnie, wiedziałam, że będzie cierpiał, ale nie, że aż tak, nie zdawałam sobie sprawy, że on czuje to samo do mnie... poprawka, on już nic do mnie nie czuje jedynie odrazę, a ja go wciąż kocham. Zraniłam go i przyznaje się do tego. Opuściłam, ale to było najlepsze co mogłam zrobić żeby mu nie zrujnować życia. Jeżeli teraz mu się wydaje, że gorzej być nie mogło, to jest w błędzie. Gdybym z nim była, to przez te trzy lata zmieniłoby się o wiele, wiele więcej niż teraz. 
- Harry ja.....
- Posłuchaj Rid, kochałem cię i kocham nadal, ale to nie znaczy, że do ciebie wrócę. Mam teraz swoje życie, jestem zupełnie inną osobą niż trzy lata temu. Nie chcę z tobą być, rozumiesz? Nie chcę.... - po tych słowach wstał i chwiejnym krokiem poszedł wgłąb lasu.
Siedziałam przez chwile w bezruchu, kiedy w jednym momencie dotarło do mnie, co powiedział. Zabolało, jak jeszcze nigdy wcześniej nie bolało. Nie płakałam, nie byłam w stanie, nie miałam siły płakać. Uświadomiłam sobie co, tak naprawdę zrobiłam. Siedziałam tam jeszcze około godziny, po czym postanowiłam niechętnie wrócić do "domu", jeżeli mogę go tak w ogóle nazwać.

*Z perspektywy Nialla*
Rid wyszła dokładnie 6 godzin temu i wciąż jej nie ma. Błagam żeby jej się nic nie stało. O Harrym nawet nie myślę, u niego to już norma, ale ona.... Nagle drzwi wejściowe zaczęły się otwierać, szybko zerwałem się z kanapy i poszedłem w ich stronę. Przed moimi oczami ukazał się pijany Harry, do tego cały przemoczony.
- Widziałeś Rid? - zapytałem, a on nawet na mnie nie spojrzał.
- Tak.
- Gdzie ona jest?
- Nie wiem.
- To kiedy ją widziałeś?
- Niedawno.
- Do jasnej cholery Styles! Mógłbyś mi odpowiedzieć choć raz pełnym zdaniem?!
- Mógłbym.
- To?
- Widziałem ja jakąś godzinę temu w lesie, zadowolony?
- Jak to w lesie?!
- No las... taki z drzewami i w ogóle, chyba wiesz jak las wygląda.
- Wiem jak wygląda las, ale błagam nie mów mi, że ją tam samą zostawiłeś!
- Okej - zaczął isć w kierunku schodów.
- Styles! 
- Co znowu?
- Powiesz mi coś więcej?
- Przecież sam mówiłeś, że mam ci nie mówić, że ją tam zostawiłem, to nie mówię.
- Pa pierdole! Zostawiłeś ją tam?!
- Tak.
- Czyś ty człowieku do reszty oszalał?! Może ta wódka ci już mózg wypaliła!
Oboje obróciliśmy sie w stronę otwierających się drzwi. 
Stała w nich cała przemoczona Rid, makijaż z oczu przeniósł się na jej policzka, a cała aż dygotała z zimna.
- Ridley! Matko boska! Wróciłaś! - przytuliłem ją najmocniej jak tylko umiałem. - Coś się stało?
-Nic, tylko trochę zmarzłam- odparła dziewczyna nawet na nas nie zerkając.


Następnego dnia.

 *Z perspektywy Ridley*

Nagle poczułam, jak ktoś dźga mnie w ramię. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Niallera siedzącego na moim łóżku.
- Tak? - powiedziałam zaspanym głosem. 

- Szykuj się, musisz kogoś poznać - spojrzałam na niego marszcząc brwi. - Sama zobaczysz, tylko szybko! Czekam na dole, śniadanie masz na stoliczku przy łóżku! Do zobaczenia!
Sięgnęłam ręką po komórkę leżącą na stoliczku nocnym. 
- 7.00 cudownie, dzięki Blondasku..... - wymamrotałam pod nosem zwlekając się z łóżka. 
Poszłam umyć się, ubrać i zrobić lekki makijaż. Kiedy byłam już gotowa poszłam zjeść śniadanie. Spisałeś się Niall!
Wiecie co mnie najbardziej dziwi? To, że wstałam w dobrym humorze, pomimo tego co się wczoraj wydarzyło. 
- Goooootowa! - krzyknęłam schodząc po schodach.
- Widzę, że ktoś tu ma dobry humor - powiedział stojący koło Irlandczyka Lou.
- Jak widać - uśmiechnęłam się do nich.
- Dobra na nas już czas - zwrócił się do mnie Niall.

Po godzinie drogi bylismy na miejscu, czyli, czyli sama nie wiem gdzie.
-Gdzie ty mnie prowadzisz? 
- Zobaczysz - poruszył brwiami.
Chyba nic innego mi nie zostało, jak iść za nim.
Weszliśmy do dużego budynku ze szkła weneckiego i udaliśmy się do windy.
- Naciśnij 13 - powiedział mój towarzysz.
- Serio 13? Jak dzisiaj mam dobry humor, to niespodzianka musi być na 13 piętrze? - spojrzałam się na Blondynka.
- Ja tam przesądny nie jestem - wyszczerzył swoje równe ząbki.
Zanim się obejrzałam byliśmy już na miejscu i szliśmy długim korytarzem w kolorze ciepłego kakaa, aż w końcu stanęliśmy przed właściwymi drzwiami. Chwycił za klamkę i pociągnął do siebie. Kiedy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Zobaczyłam chłopaka, który właśnie pozował do zdjęć blond-fotografce.
- Rid to jest.... - przerwałam mu.
- Justin...... 



Hejo :D
Przepraszam, wiem że miałam dodać dwa dni temu, ale wyszło, jak wyszło... Spodziewałyście się tego? ;D Dużo nawet bardzo dużo się dzieje, wszystko odwrócone o 180 stopni, ale zapewniam Was, że jeszcze dużo się zmieni :D.
ASK
Love u all!
Ridley<3

środa, 18 września 2013

Ogłoszenia parafialne!

Cześć wszystkim tu Ridley ;D

Dawno mnie tu nie było, ale to jak już moja kochana przyjaciółka pisała i ja na ask.fm miałam problemy z komputerem, i dopiero dzisiaj go odzyskałam.
CYWILIZACJA *-*
Strasznie się za Wami stęskniłam!
Dzisiaj miałam dodać nowy rozdział, ale chcę żeby to było coś wartego przeczytania, po tak długiej nieobecności, więc najprawdopodobniej, jak wszystko dobrze pójdzie, to jutro będziecie mogły/li przeczytać moje wypociny ;D


UWAGA ! ! !
Jedna z Was prosił/a mnie żebym napisała nowe opowiadanie, a odpowiedź brzmi..... tak. Zastanawiam się nad tym od bardzo dawna i doszłam do wniosku, że jak tylko skończę to, może nawet w jego trakcie lub pod koniec zacznę dodawać rozdziały z nowego. Trochę zagmatwane, ale pisze to na szybko, ponieważ muszę jeszcze dzisiaj sobie powtórzyć materiał do olimpiady...... masakra.

JEŚLI CHCECIE WIEDZIEĆ COŚ WIĘCEJ O TYM OPOWIADANIU I O NOWYM PISZCIE, PYTAJCIE, NAWET HEJTUJCIE BYLE BYŁ JAKIŚ ODZEW ;D. <klik>

Love u all!
Ridley<3


wtorek, 10 września 2013

Ogłoszenie!

Autorka bloga- Ridley Styles ma aktualnie problemy techniczne i nie jest w stanie dodawać nowych rozdziałów, za co Was wszystkich bardzo przeprasza. Niemniej zapewniam jednak, że warto się jeszcze trochę pomęczyć i poczekać :D
Ściskam Was wszystkich w moim i jej imieniu!
Kiyoko Malik

środa, 14 sierpnia 2013

Rodział dwudziesty pierwszy




Jest..... Była dla mnie kimś ważnym. Myślałem że najważniejszym. Pomyliłem się. Ja nie mogę być z nią....
Ona tego nie chce. Mam dość. Muszę iść się napić i nie obchodzi mnie to co oni sobie pomyślą. Niech udają nadal, że wszystko jest w porządku. Ja nie zamierzam.
Wstałem z kanapy i pomimo niektórych złowrogich spojrzeń od strony chłopaków i smutnego Ridley? Możliwe żeby tego żałowała? Nieważne, chce się stąd jak najszybciej wyrwać.
Założyłem buty i wyszedłem z domu. Przez chwile wstrzymałem oddech żeby się uspokoić, a potem pozwoliłem wedrzeć się powietrzu do moich płuc. Zaraz będzie padać, pomyślałem spoglądając na zbierające się nade mną chmury. No tak wszystko dzisiaj przeciw mnie.....

*Z perspektywy Rid w (tym samym czasie)*
Wchodząc ujrzałam całą gromadkę moich przyjaciół, ale nie powiem, byłam zaskoczona widząc, że powiększyła się o jedną osobę. Uśmiechnęłam się do nich ciepło choć wewnątrz mnie odgrywała się bitwa moich emocji. Błądziłam wzrokiem po ich twarzach szukając tej jednej. Tej na której mi najbardziej zależało. Siedział. Patrzył się na mnie i po chwili odwrócił wzrok. Nie tylko ja się zmieniłam, jak to Niall powiedział. Harremu przybyło więcej tatuaży i swoje piękne loki teraz zaczesywał do góry. Nie powiem, że teraz niekorzystnie wyglądał, ale miejsce mojego słodkiego i zarazem seksownego chłopaka zajął równie seksowny imprezowicz i jak widzę obrażony. Kiedy miałam podchodzić do nowego członka tej zwariowanej rodziny Styles nagle wstał i zdecydowanym krokiem, nie zważając na nas wyszedł z domu. Zabolało i to bardzo. Poczułam, że jestem już dla niego nikim. Kimś kto mógłby nie istnieć i byłoby tak lepiej, bo mu tylko zawadzam. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Zayna:
  • Siemka Rid , tęskniliśmy – podszedł i mnie mocno przytulił.
  • Hej – powiedziała nieśmiało rudowłosa dziewczyna stojąca za nim – Jestem Mia.
  • Ridley, dla przyjaciół Rid – podałam dłoń dziewczynie uśmiechając się do niej.
  • Miło cię poznać – powiedziała, a mnie w momencie olśniło. Jej akcent, ten którego mi tak bardzo brakowało.
  • Mnie również – odpowiedziałam, ale po polsku.
  • Umiesz mówić po polsku?! - dziewczyna prawie to wykrzyczała, a chłopcy patrzyli na nas z uwagą i przysłuchiwali się rozmowie chociaż nic nie rozmieli.
  • Moi dziadkowie są polakami, a ja często do nich jeździłam, więc od dziecka uczyłam się tego języka.
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę w ojczystym języku coś powiedzieć do kogoś, a on to zrozumie.
  • Przynajmniej będziemy mogły coś między sobą, przed chłopakami ukryć -zaśmiałyśmy się obie i usłyszeliśmy jak ktoś odchrząkuje.
  • Drogie panie nie chciałbym wam przeszkadzać no, ale do zgniłej marchewki możecie mówić po angielsku żebyśmy mogli cokolwiek zrozumieć? Dziękuję – spojrzałyśmy się z Mią na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Mina poważnego Lou może zwalić z nóg wierzcie mi, czy nie, ale tak jest.
  • No więc.... długo ze sobą jesteście?
  • Dwa lata – uprzedził odpowiedź Mii Zayn.
  • To gratuluję – uśmiechnęłam się do nich.
  • Jest jeszcze coś – powiedziała dziewczyna, a Mulat położył jej dłoń na brzuchu.
  • Spodziewamy się dziecka – uśmiechnął się do swojej dziewczyny.
  • Oooo to jeszcze raz gratuluję – podeszłam i ich po kolei przytuliłam – który to miesiąc?
  • Trzeci –  uśmiechnął się przygryzając dolną wargę.
  • Strasznie was przepraszam, nie chcę żebyście to odebrali jakbym chciała się od was wyrwać, chociaż przed chwilą wróciłam, ale chciałabym pójść na spacer i ochłonąć, zbyt wiele emocji jak na jeden dzień – uśmiechnęłam się do nich, na co wszyscy chórem powiedzieli, że w porządku.

Wychodząc z domu wzięłam jedynie MP4 i ruszyłam w stronę miejsca gdzie wszystko się rozpoczęło. Po chwili zaczęło padać, ale jakoś mnie to nie zniechęciło do pójścia w to miejsce. Naciągnęłam kaptur na głowę i włożyłam słuchawki do uszu.

Włącz najpierw to <klik>, a teraz to <klik>.

Chciałam usłyszeć jego głos, tęskniłam za tą chrypką, tęskniłam za nim. Dopiero teraz sobie uświadomiłam
jak bardzo mi go brakowało. Zatopiłam się w słowach piosenki i nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się na polanie, tak tej polanie na którą mnie zaprowadziła Dan żebym poznała chłopaków. Udałam się powolnym krokiem do miejsca gdzie znalazł mnie Harry, tam gdzie się w nim zakochałam, gdzie się mu zwierzyłam, gdzie czułam się przy nim bezpieczna.
- Ridley? Co ty tutaj robisz? - usłyszałam głos dochodzący z na wprost mnie i zobaczyłam, że ktoś siedzi na naszym drzewie.

Przepraszam za to co jest na górze...... Naprawdę sorry..... Wypalam się chyba, bo pisze jak 5 latka.
Jak widzicie wprowadziłam nową osobę do opowiadania, jest to Mia. Jej postać będzie odzwierciedleniem mojej kochanej przyjaciółki Kini (Kiyoko) <3.
Love u all
Ridley<3

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział dwudziesty



Podchodząc do samochodu nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Bałam się, że w nim będzie czekał. Nie mam pojęcia co miałabym mu powiedzieć. Zostawiłam go i do tego zraniłam. Nie zdziwiłabym się gdyby mnie teraz nie chciał widzieć. Pomagał mi, martwił się, a ja go zostawiłam. Zrobiłam to co najlepsze. Nie mogłam przecież pozwolić na to, żeby zrezygnował z kariery dla.... wariatki. Tak, wariatki, taka jest prawda. Wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym, więc jak mnie inaczej nazwać? 
Nie jestem pewna czy i tak mu jej nie zniszczyłam w pewnym stopniu. Brukowce pewnie bez problemu załapały temat, że dziewczyna Harrego Stylesa została umieszczona w psychiatryku z powodu problemów psychicznym i próby samobójczej. 
Drzwi od strony kierowcy zaczęły się otwierać. Strach mnie sparaliżował. Nie umiałam zrobić kroku, nawet poruszyć palcami. Stałam tam i czekałam aż kierowca wyjdzie z pojazdu. Nagle cały strach ze mnie spłynął. Zobaczyłam blond czuprynkę spod której ledwo wyłaniały się błękitne, niczym fala oceanu oczy. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i zaczęłam iść w jego kierunku.
  • Rid? Boże, Rid! To ty! - chłopak podleciał do mnie, podniósł i zaczął się ze mną na rekach kręcić w miejscu. - Jak ty się zmieniłaś! Jak cię ostatnio widziałem to byłaś jeszcze taka trochę dziecinna, a teraz! Wow!
  • Hahahhah spokojnie, możesz mnie puścić? Niall?
  • Oo sorki, jasne – chłopak odstawił mnie na ziemię.
  • Cieszę się, że cię widzę.
  • Jak też kurduplu – popatrzyłam na niego wzrokiem ciskającym pioruny.
  • Ale jedno się nie zmieniło – zaczął się śmiać – nadal jesteś kurduplem, denerwującym się jak małe dziecko – dałam mu kuksańca w bok na co on się do mnie uśmiechnął.
Blondyn wziął moje walizki i zapakował je do bagażnika.
  • Co ty na to żeby pojechać coś przekąsić? - no tak, prawie zapomniała, wiecznie głodny Niall.
  • Niech zgadnę, Nando's?
  • Czytasz mi w myślach Rid - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.


  • Dużo się zmieniło? - zapytałam niepewnie maczając frytkę w ketchupie.
  • Nawet nie wiesz jak dużo.... nie wiem od czego zacząć...
  • Najlepiej od początku – uśmiechnęłam się pocieszająco, ale w głębi duszy strach ściskał mnie za gardło.
  • Półtora roku temu rozpadliśmy się...
  • Co?!
  • Tak, One Direction przestało formalnie istnieć, jesteśmy coraz starsi, a boysbandy raczej są na topie wśród dwunastolatek, płyty zaczęły nie schodzić już w takich ilościach jak kiedyś i szał na nas minął.
  • Ale czy wy...?
  • Jeśli mówisz o rozpadzie naszej przyjaźni, to nie, nadal jest między nami taka relacja jak kiedyś, nawet powiedziałbym, że mocniejsza.
  • Czy on...
  • Zmienił się i to bardzo.
  • Ma kogoś?
  • Nie miał i nie ma. On czeka na ciebie Rid.... Ale jedno musisz wiedzieć. To już nie ten sam Harry co kiedyś. Zmienił się i to nawet nie wiesz jak bardzo. Do domu wraca tylko rano, żeby wziąć prysznic. Imprezuje całymi nocami, a popołudniami włóczy się nie wiadomo gdzie. Musisz mu pomóc Rid, on się zagubił. Obwinia się, za to co się stało, za to, że nie mógł nic zrobić, za to ze tam trafiłaś, a on nie umiał ci pomóc.
  • Ale to tylko i wyłącznie moja wina, to ja doprowadziłam się do takiego stanu, że chciałam ze sobą skończyć, on jedyny mnie tak długo utrzymywał w tym, że komuś na mnie zależy i tylko dlatego dopiero po tak długim czasie postanowiłam.... postanowiłam się zabić....
  • Nam wszystkim na tobie zależy.
  • Nie ma co wracać do przeszłości, co się jeszcze zmieniło?
  • Teraz to już same dobre nowiny, ale to nie ode mnie się ich dowiesz. Musimy jechać.... Gotowa?
  • On tam jest?
  • Mam nadzieje, że tak. Zayn miał go zatrzymać rano w domu. - pokiwałam tylko głową w geście, że rozumiem.

Droga zajęła nam nieco ponad godzinę. Wysiadając z samochodu nie byłam pewna czy chcę tam iść, a co jeśli on mnie nie chce już znać? Niall widząc to, że waham się, czy aby na pewno dobrze robię podszedł i mnie przytulił, dodając odrobinę otuchy.

*Z perspektywy Harrego*

Czekałem na to spotkanie 3 lata, a teraz kiedy mam ją zobaczyć sam nie wiem czy tego chcę. Drzwi wejściowe się otworzyły, a ja momentalnie spojrzałem w ich stronę, pierwszy wszedł Niall z jej walizkami, a ona za nim. Ona? Czy to możliwe? Czy to możliwe żeby tak się zmieniła?



Jest rozdział 20-ty, Mary mi ględzi za plecami żebym coś o niej napisałam to piszę :D. Plus dedykuję tej idiotce ten zjebany rozdział. Przepraszam, że jest taki krótki, ale tak wyszło więc... :D. Pod ostatnim rozdziałem pojawiło się tylko 6 komentarzy, a kiedyś nieraz było po 20 i więcej..... Jeśli ich liczba będzie malała to chyba zawieszę bloga, trudno.....
Do następnego!
Love u all!
Ridley<3 

piątek, 12 lipca 2013

Rodział dziewiętnasty

Po raz ostatni siedzę w tym pokoju. Będzie mi go brakowało, ale jednocześnie chcę opuścić to miejsce jak najszybciej. Poznałam tu tyle interesujących osób, dla innych wydawać się to może dziwne ale kocham tych idiotów, są tacy jak ja – dotknięci przez życie. Swój wzrok skierowałam na siedzącą na białym łóżku Lili. Dziewczyna byłą niesamowita, chociaż tyle przeżyła. Ja wyjeżdżam, a ona musi niestety tu zostać.
  • Lils proszę nie płacz..... Będę cię odwiedzać, a za niedługo też wyjdziesz i spotkamy się jak najnormalniejsze przyjaciółki na kawie w jakiejś kawiarence.
  • Ale ja nie chcę żebyś odchodziła..... Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że się stąd wyrwiesz, bo sama tego pragnę, ale nie dam rady, nie dam rady się mu zwierzyć, sama wiesz jakie to jest trudne, ty zaufałaś tylko Tomowi, a ja tylko tobie.
  • W sumie masz rację – wstrzymałam oddech, „Rid jesteś silna dasz rade, to twoja przyjaciółka, możesz jej zaufać i się zwierzyć, będzie dobrze” - pomyślałam i wypuściłam całe powietrze z płuc, aby po chwili wziąć głęboki wdech.
Opowiedziałam małej blondyneczce o tym co się ze mną działo, o tym jak mój tata zginał i Nik. Dzięki pobycie tu uświadomiłam sobie, że muszę żyć własnym życiem, oni odeszli, ale prawdziwą rodzinę mam w The Maudsley Hospital, to jest mój dom już od trzech lat. Przeszłość zostawiłam za sobą, ale dzisiaj do niej muszę wrócić, nie mówię o opowiadaniu mojej historii Lils, ale o tym, że dzisiaj go zobaczę. Nie jestem pewna, czy aby na pewno on przyjedzie, czy może ktoś inny. Mam przeczucie, że się teraz mnie brzydzi, nawet nie wiem, czy kogoś ma, nie wiem co się działo z nimi kiedy byłam w szpitalu. Nic nie wiem już o nich...... Zerknęłam w stronę Lili, która oczekiwała na dalszą część mojej historii.

*Przypomnienie*

Widzisz, kiedy Liam wspomniał o tym, że przyjechałam tu sama... - przełknęła głośno ślinę i próbowała ponownie opanować drżący głos i natłok łez w jej oczach – przypomniał mi o tym co było w Bristolu parę miesięcy temu. Sama nie wiem czemu Ci się zwierzam, nikomu tego nie robiłam... od jej śmierci. Nikomu nie zaufałam, ale ty masz coś co sprawia, że mogę się przed tobą otworzyć, czego przed nikim innym nie byłam w stanie zrobić, ale zeszłam z tematu. - wzięła głęboki wdech – Jak miałam 3 lata mój tata zmarł na raka, nie pamiętam go ale nadal mi go strasznie brakuje. Nieraz jak byłam młodsza wyobrażałam sobie jak spędzam z nim urodziny, z nim, moją mama i siostrą. Szczęśliwa rodzina w komplecie. - lekko się zaśmiała pod nosem- Jak ja cholernie chciałam żeby tak było, zresztą nadal tego chcę. Później – znowu wzięła głęboki wdech, ale nie zaczęła od razu po nim opowiadać dalej, otarła łzy, przełknęła ślinę i ponownie nabrała głęboki wdech – właściwie to nieco ponad dwa miesiące temu -głos jej zaczął jeszcze bardziej drżeć- zginęła moja siostra. Zginęła w wypadku samochodowym. Pijany idiota wjechał na jej pas i uderzy w jej samochód, nad którym straciła panowanie, zjechała z drogi i uderzyła w drzewo, a najgorsze jest to że... 
A najgorsze jest to że... - znowu przerwałam, czułam, że zaraz eksploduje, płakałam, ale jego obecność sprawiała, że nie mogłam pogrążyć się w nim. Chłopak spoglądał na mnie oczekując dalszej części mojej historii- że to moja wina. Nik nie bez powodu była w tym samochodzie – wzięłam głęboki wdech żeby uspokoić na chwile bicie mojego serca- Widzisz... miałam chłopaka, miał na imię Ben. W noc jej śmierci byłam u niego, mieliśmy spędzić miło wieczór oglądając filmy i rozmawiając, a potem miał mnie odprowadzić do domu. Byłam zadowolona na myśl o tym dniu, byliśmy ze sobą od czterech dni, a ja się w nim podkochiwałam od bardzo dawna. Brązowe włosy i zielonkawe oczy.. wydawało mi się, że spotkałam ideał. Byłam tak szczęśliwa, że do mnie zagadał i powiedział, że chce się spotkać. Będąc z nim czułam się szczęśliwa i wydawało mi się, że on też był. Ale wracając do tematu... ubrałam, polowałam i uczesałam się jak najlepiej mogłam, chciałam zrobić na nim piorunujące wrażenie. Nik mnie podwiozła, a potem wróciła do domu do swojego chłopaka, Adama. Wszystko było idealnie siedzieliśmy na kanapie przytuleni, aż do momentu gdy... - nikt nie wie jak moje wspomnienia bolą, jak czuję każdą rozrywającą się część, każdy element, każdą komórkę mojego ciała dartą na drobne kawałeczki. Spojrzałam na niego. Widać było ciekawość i współczucie w jego oczach. Miałam wrażenie, że wie co było dalej.. ale skąd? Poczułam z nim coś w rodzaju więzi, która polegała na tym, że w pewnym sensie on odczuwał moje emocje. Spojrzałam na niego po raz drugi i zobaczyłam jego zielone tęczówki, w których było widać łzy. - zaczął się do mnie dobierać. Nie byłam gotowa na to, jeszcze nie wtedy. Prosiłam go żeby przestał, ale on nie dawał spokoju... - musiałam się zatrzymać, ponieważ czułam kolejną napływającą do moich oczu falę łez – więc wyrwałam mu się i wybiegłam. Droga od jego domu do mnie zajmowała około 40 minut, więc zadzwoniłam po Nik żeby mnie odebrała, powiedziałam jej, że będę czekała koło naszej ulubionej kawiarni w centrum Bristolu. Dojście zajęło mi tam około 10 minut, tyle ile Nik przyjechanie po mnie. Czekałam i czekałam z 30 minut. Pomyślałam, ze sobie żarty ze mnie robi i zaczęłam iść w kierunku domu. Boże jak ja na nią wtedy wyzywałam. Jakbym tylko mogła cofnąć czas.... Kiedy wracałam do domu zadzwoniła do mnie mama. Płakała, kazała mi przyjechać do szpitala koło naszego domu, bo Nicole miała wypadek. Jak to usłyszałam miałam wrażenie, że czas przestał płynąć. Cięgle słowa mamy dudniły mi w głowie. Po jakiejś chwili się opamiętałam i jak najszybciej, tylko mogłam zaczęłam biec do szpitala. Nie wiem ile dokładnie zajęła mi droga, ale wydawało mi się, że nigdy tam nie dobiegnę. Kiedy wpadłam do szpitala zapytałam się w recepcji gdzie leży Nik, pielęgniarka powiedziała mi, że jest operowana. Pod salą spotkałam mamę wycedziła tylko, że stan jest krytyczny i znowu zaniosła się płaczem. Po około dwóch godzinach z sali wyszedł lekarz – znowu naszła mnie fala łez, której nie mogłam powstrzymać.

  • Z sali wyszedł lekarz i powiedział, że.... - zatrzymałam się żeby nie wybuchnąć płaczem – że najbliższe godziny będą decydujące, ale mamy przygotować się na najgorsze, ponieważ stan jest krytyczny.... - spojrzałam na Lili, miała łzy w oczach, otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ja nie mam zamiaru już wysłuchiwać więcej pocieszania mnie. Jestem już dorosła i dojrzała, wszystko to co się działo mnie ukształtowało i nie pozwoliło żebym popełniła błędy w życiu. Niczego oprócz nocy śmierci Nik nie żałuję, ani jednego mojego zachowania czy czynu – Nie przeżyła nocy, o 4 nad ranem lekarz prowadzący operacje powiedział nam, że umarła. Pierwsza moja myśl była taka, że chcę też umrzeć, nie chciałam żyć, mój świat wydawał się nijaki bez niej. Nie miałam przyjaciół ani zbyt wielu znajomych, raczej trzymałam ludzi na dystans. Ona była moja jedyną przyjaciółką. Wtedy zaczęłam się ciąć i przeszłam na dietę – zaśmiałam się pod nosem na to określenie – tylko, że w moim wykonaniu ona polegała na zjedzeniu nieraz jednego jabłka dziennie albo życia na samej wodzie. Pewnie się zastanawiasz gdzie mam resztę blizn, bo na rękach jest ich zbyt mało – uchyliłam spodnie w dół i pokazałam jej blizny, który znajdowały się po prawej stronie miednicy i po lewej – problemu z ich ukryciem nie było, ponieważ nie nosiłam nigdy obcisłych albo skąpych ubrań tylko luźne swetry, więc jej zmartwieniem było tylko to, że nie jadłam nic. Po miesiącu zaczęła chodzić ze mną do psychologa. Zaczęłam trochę więcej jeść, już prawie normalnie, normalnie jak na mnie.... W nagrodę mogłam pojechać na miesiąc do Londynu - zauważyłam, że nadal przygląda się moim bliznom, ale tym razem tym na rękach, dlatego je zasłoniłam, nie lubiłam jak ludzie się na nie patrzyli, a raczej gapili.
    Lils ma całe ręce pokaleczone, ale to nie zmienia faktu, że jak nawet wiem, że ona je też ma to i tak czuje, że mnie to krępuje i denerwuje. - Tam właśnie poznałam chłopaków z One Direction i Dan – na ich wspomnienie uśmiechnęłam się sama do siebie. - Danielle już poznałaś, wiele razy mnie tu odwiedzała i jest prawdziwą przyjaciółką na której mogę polegać, tak jak na tobie, to właśnie ona mi pomagała przerwać najtrudniejsze momenty mojego życia, ale wracając.... Czas spędzony z chłopakami wspominam najlepiej z tamtego okresu w moim życiu. Potem dowiedziałam się, że moja matka jest z chłopakiem mojej siostry. To mną wstrząsnęło do tego stopnia, że znowu zaczęłam się ciąć, nie jadłam i wpadałam w depresje. Chłopaki się o mnie martwili, a zwłaszcza Harry, ale ja nie mogłam im już zaufać nie mogłam nikomu ufać, ale nie wiem dlaczego Dan nie obejmowała ta reguła. Tylko ją do siebie dopuszczałam, nikogo innego. Siedziałam całymi dniami w pokoju i wychodziłam tylko z niego do łazienki. Zaczęłam ich przerażać, chudłam w oczach i chodziłam jak zombi. Ciało bez duszy. W końcu doprowadziłam się do takiego stanu, że podcięłam sobie żyły. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Obudziłam się w szpitalu. Harry siedział przy moim łóżku i spał przytulony do mojej dłoni. Kiedy się obudził zaczął mnie przepraszać i mówić, że on nie ma na to wpływu, bo jestem nieletnia, że mnie nie zostawi. Okazało się ze szpital powiadomił moją matkę, a ta mnie wysłała tu. Jak wtedy na swój wiem byłam na tyle mądra, że zostawiłam go, co mnie jeszcze bardziej dobiło. Wiedziałam, że leczenie długo potrwa, a on by dla mnie zrezygnował z kariery, a na to nie mogłam już pozwolić. Od przyjęcia mnie tutaj zerwałam z nim i z chłopakami wszelkie kontakty, prosiłam Dan na każdym naszym spotkaniu żeby przekazała jakby się pytali, że wszystko u mnie dobrze i mają się nie martwić, ale sama nie chciałam wiedzieć co u nich, a zwłaszcza co u niego.
  • Ridley już czas się pożegnać – powiedział wchodzący do mojego pokoju Tom.
  • Daj mi jeszcze chwilę, proszę.
  • Dobrze, ale tylko chwila.
  • To cała moja historia, resztę już znasz, bo wszystko dzieje się tu. Będę za tobą tęsknić, ale pamiętaj jak tylko będę mogła będę cię odwiedzała – przytuliłam blondynkę, a ta wybuchła płaczem na moim ramieniu.
  • Kocham cię Rid i będę tak strasznie tęsknić
  • Ja ciebie też młoda – oderwałam się od niej i podeszłam do drzwi, odwróciłam głowę ostatni raz i spojrzałam na mój pokój i Lili.
Jak każdy wychodzący stąd pacjent musiałam się z każdym pożegnać i obowiązkowo zjeść kawałek tortu. Spojrzałam na nich ostatni raz i otworzyłam wielkie drzwi The Maudsley Hospital po raz ostatni jako jego pacjent. Promienie słońca z początku mnie oślepiły, ale po chwili wzrok przyzwyczaił się do jasności. Przeszłam kawałek w stronę bramy wejściowej za którą zobaczyłam czarnego Land Rovera i ponownie się odwróciłam, spojrzałam na mury szpitala i uśmiechnęłam się do niego, stałam tak przez jakaś chwilę nie mam pojęcia na co czekając, ponieważ i tak wiedziałam, że nie ma szans żeby mi tym samym odpowiedział. Odetchnęłam z ulgą na myśl o wszystkich dręczących mnie sprawach, które zostawiłam w jego murach i wzięłam głęboki wdech. „ Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył cię z gry” - powiedziałam sama do siebie wypuszczając powietrze z płuc i udałam się w kierunku samochodu.


Macie tu taki długi w przeprosinach, że tak długo nic nie dodałam, ale brak weny i byłam na wakacjach bez kompa................ masakra. DOSTAŁAM SIĘ DO NAJLEPSZEGO LICEUM W MIEŚCIE ! <3 Jak się jaram<3. Ale dość o mnie. Jak widzicie ominęłam spory okres czasu, bo aż 3 lata z życia Rid. Jak się domyśliliście wylądowała w szpitalu psychiatrycznym z powodu: anoreksji, depresji i próby samobójczej. Spodziewał się ktoś z Was czegoś takiego? :D
Chciałabym zadedykować ten rozdział mojej Kini<3 bo ona lubi takie psychiczne hahhahahhahhaha.
http://leeetmeloveyou.blogspot.com/ ! ! !
Dobra już nie zanudzam!
Zapraszam:
ASK
TUMBLR
PHOTOBLOG

Love u all!
Ridley<3

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział osiemnasty


Kiedy weszliśmy do pokoju zobaczyliśmy coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Moje serce zaczęło szybciej bić, a na twarzy pojawił się wielki uśmiech. Kobieta siedząca na łóżku dopiero po chwili nas zauważyła i również się uśmiechnęła. Lekko zaśmiałam się pod nosem i podbiegłam do niej.
  • Hej! Bo mnie udusisz!
  • No co? To nawet do własnej mamy nie można się przytulić?! - zrobiłam naburmuszoną minę, na co
    ona wybuchła śmiechem.
  • No jasne, że można.
Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać:
  • Dlaczego przyjechałaś?
  • A może najpierw mi kogoś przedstawisz? - wskazała głowa na Harrego, na co on wstał i stanął przed nią.
  • Harry, Harry Styles – ujął jej dłoń i lekko ją pocałował.
  • Ooo jaki szarmancki – mama uśmiechnęła się do mnie, a potem do Loczka.
  • Ja może panie zostawię żebyście mogły w spokoju porozmawiać i pójdę do recepcji.
  • Okej– odpowiedziałam i poczułam jego usta na moim czole.
  • Czy to nie....?
  • Tak to jeden z One Direction.
  • Ooo córcia..
  • Dobra potem o nim pogadamy teraz mi lepiej powiedz dlaczego przyjechałaś?
  • To bezinteresownie nie mogę do córki, która nie daje znaku życia przyjechać?
  • Mamo... No bez przesady nie odzywałam się dwa dni z czego jeden niecały, bo jeszcze się nie skończył...
  • No dobra, dobra! Masz racje mam też jeszcze jeden powód... - nagle jej wyraz twarzy stał się poważniejszy, co mnie zaniepokoiło.
  • No bo widzisz... Sama nie wiem jak to ci to powiedzieć...
  • Najlepiej prosto z mostu – uśmiechnęłam się, a ona wzięła głęboki wdech.
  • Mam kogoś... - no nie powiem, żeby to mnie nie zszokowało, bo wręcz przeciwnie, ale się ucieszyłam, od śmierci taty tyle czasu minęło i jeszcze Nik.... no właśnie... zupełnie o niej zapomniałam... aż wstyd się przyznać, przy chłopakach nie da się być smutnym, czy przybitym, czy w ogóle o czymś takim myśleć..
  • Kto to? Poznam go? Jak ma na imię? - wstrzymała na chwilę oddech.
  • Znasz go.. - znam go? Szczerze mówiąc nie przypominam sobie nikogo z kim mama mogłaby być, no ale najwidoczniej coś przeoczyłam...
  • Jak ma na imię? - zapytałam już trochę mniej pewnie widząc wymalowany strach na jej twarzy.
  • To... Kochanie... Możesz już wyjść...
To co zobaczyłam zmroziło mnie. Czy oni sobie kurwa jakieś jaja ze mnie robią?! No słucham?! Co?! To co czułam jest nie do opisania. Siedziałam tam przez chwile jak wryta. Nie mogłam wydusić z siebie nic, ani słowa, a co dopiero mówić o wyrażeniu tego co czułam pełnymi zdaniami. Szczerze to nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wszystko co działo się tam, miałam wrażenie, że nie jest rzeczywistością, tylko jakimś durnym reality show z ukrytą kamerą. Podszedł do niej i położył swoje łapska na jej ramionach, Boże aż mi się na ten widok rzygać chce. On już nie był tą samą osobą z którą mogłam rozmawiać całymi dniami, śmiać się, która mogła mnie pocieszyć, a ona? Już nawet nie mogę jej moją matką nazwać, przez to co zrobiła. Tak rozpaczała po śmierci Nicole, a teraz co? Pewnie się cieszy, że jej nie ma i nie może im w niczym przeszkodzić. Miałam obrzydzenie do tych ludzi. Nie chciałam ich już znać.
  • Rid?
  • Nie waż się już tak do mnie mówić – syknęłam.
  • Ale córeczko... wiem ,że to dla ciebie trudne... ale zrozum, my się kochamy i chcemy być razem... - parsknęłam śmiechem.
  • Wy? Kochacie? Dobre. Popatrzmy... widzę przed sobą dwóje ludzi, którzy kiedyś byli mi bliscy, nawet bardzo bliscy, a teraz widzę nieznane mi osoby, na widok których mnie mdli.
  • Nie mów tak młoda panno!
  • Jak? No jak mam nie mówić?! Mam powiedzieć: „ O jak dobrze! Cieszę się! Fajnie, że jesteście razem!”. No chyba cię pojebało! Jesteś szmatą, a ty chujem! Rozumiecie?! No popatrzcie niby tak kochałeś moją siostrę.... a teraz pewnie się cieszysz, że jej już nie ma!
  • To nie jest tak jak myślisz... - jeszcze śmie się odezwać.
  • Wynocha! Słyszycie?! Wynocha! Nie chce was już nigdy widzieć! Jesteście dla mnie nikim! Rozumiecie?! Nikim!
Zaczęłam popychać ją w stronę drzwi, które jak tylko zniknęli zamknęłam. Oparłam się o nie plecami i osunęłam się na ziemię. Rękami zagarnęłam włosy do tyłu, a kolana zbliżyłam do klatki piersiowej. Nie mogłam, nie wierze w to. To jakaś paranoja. Ona z chłopakiem mojej siostry. No w głowie mi się nie mieści. Łzy same ciekły mi po policzkach. 
„Nie chcę żyć” - pomyślałam.



No to 18-ty rozdział jest ;3. Spóźniony i to bardzo, ale jest ;d. Bardzo mnie zasmucił fakt iż odeszło mi dwóch obserwatorów, ale mam nadzieje że przybędzie ich więcej niż odeszło ;D. Czuję się strasznie, głowa mnie tak boli, że mam wrażenie, że zaraz mi ją coś rozsadzi, ale ponieważ miałam napisany już rozdział i musiałam tylko parę poprawek do niego wnieść to go dzisiaj dodałam chociaż siedzę teraz i czuje jak mi głowa pulsuje, dosłownie. Jak widzicie w życiu Rid zaczyna się wszystko od nowa sypać, jej mama jest z Adamem czego ona nie popiera. 
Kolejny rozdział nie mam pojęcia kiedy, bo są już prawie wakacje i większość czasu przesiaduje ze znajomymi na dworze. To chyba tyle na dziś. Mam nadzieje, że rozdział wam przypadł do gustu ;).
Zapraszam:

Love u all!
Ridley<3